Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49632.67 kilometrów w tym 8783.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.91 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Dane wyjazdu:
    74.00 km 40.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:42.00 km/h
    Temperatura:-4.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Palenie kasety, lody, błoto i salto na stoku narciarskim

    Poniedziałek, 24 stycznia 2011 · dodano: 25.01.2011 | Komentarze 10

    Tytuł to skrót wczorajszego wyjazdu.
    No to od początku:)

    Nasze maszyny:
    Enduraki © kundello21


    W niedzielę zauważyłem że poniedziałek ma być piękny, więc napisałem do kilku osób, czy jadą. Nie spodziewałem się że Jacek będzie chciał:) Oczywiście nieugięty Piotrek (kona) napisał że jedzie, wiedziałem że będzie niezła jazda.

    Na początek jazda przez kładkę na Wisłoku, która przypomina już od dłuższego czasu raczej jakiś most linowy w dżungli:p i cała sie sypie.

    Nie chciałem przez nią przejeżdżać, jakoś wyjątkowo się bałem że coś mi sie przydarzy, bo wszystko szło pięknie, a to jest podejrzane.
    Dalej już pojechaliśmy przez pola w stronę Przylasku, Hermanowa.


    No i zaczęło się.
    Patrzę, a Jacek stoi przy drodze i pedałuje w miejscu. Myślałem że łańcuch mu się urwał, ale to było coś o wiele gorszego. Zapadki w bębenku mu zamarzły i nie zahaczały sie o zęby bębenka. Pomyślałem, że jeśli zamarzły, to je podgrzejemy i będą działać.

    No to idziemy wszyscy do jakiegoś domu niedaleko drogi. Jacek idzie sam zapukać. Po dłuższej chwili otwiera jakaś babka, a Jacek niczym nałogowy palacz z błagającymi oczami mówi: przepraszam panią, nie ma pani zapalniczki lub zapałek? Bo zepsuł nam sie rower i musimy go podgrzać.
    Pani się zdziwiła, po co nam ogień. Wytłumaczyliśmy im o co chodzi.

    W drzwiach pojawił sie mąż tej pani i dał nam jeszcze gazety.
    Później podpaliliśmy je i podgrzaliśmy kasetę, lód sie roztopił i koniki załapały.
    Wzięliśmy jeszcze zapałki i gazety i ruszyliśmy dalej.

    Jednak Jackowi znowu zaczęło zamarzać i przeskakiwać co jakiś czas, więc po zjeździe, pojechał sam do domu (z gazetą i zapałkami), a my z Piotrkiem ruszyliśmy w las.

    W lesie było pięknie, zresztą zawsze jest. Tam parę zdjęć i zjedzenie specjalnych lajtowanych czekolad:p czyli napowietrzanych 75g hehe


    Dalej na Leckę i tam dylemat, czy zaliczać Wilcze, czy nie damy rady. Jednak nie daliśmy rady, bo czas nas gonił, a lampek nie zabraliśmy. Szlag by to.

    No to jedziemy do lasu do Sołonki.
    Tam też dość fajna trasa leśna.
    Podjazd i postój w takim zajeździe:

    i ślad:


    Następnie do Lubeni przez znaną nam trasę pełną kolein. Dodatkowo zaczyna sypać coraz mocniej.
    Na chwilę przestaje, jedziemy na Babicę na stok narciarski, przez las.
    Zjazd ze stoku nie był łatwy. Za dużo śniegu nawalili (sztuczne naśnieżanie) i koła sie strasznie zapadały. Nawet w dół trzeba było dokręcać by sie nie zatrzymać.
    Piotrkowi puściły hamulce, i to nie te w rowerze;)
    Puścił się z góry, po czym wywinął piekne salto razem z rowerem:D Widok przepiękny hehehe

    Posmialiśmy i pojechaliśmy dalej, w stronę Grochowicznej Dział, czyli naszego miejsca na ognisko.

    na podjeździe zaczyna coraz mocniej sypać. W końcu jesteśmy na górze, a tam sypie bardzo mocno. Śnieżyca.
    Zjeżdżamy lasem do Lutoryża, mijamy w lesie drwali, patrzą na nas jakoś dziwnie...
    Potem biały asfalt i coraz mniej sił. Jakimś cudem dojeżdżamy do MPWIK i zalewem do domu.
    Wyjazd jak i trasa godna polecenia. Dużo podjazdów, mało dróg asfaltowych i ładne widoczki.


    Kilka km do domu jeszcze...
    Kategoria Moje zdjęcia



    Komentarze
    fredziomf
    | 22:23 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj Świetna jazda. Tylko ja bym wrócił na kładkę, i próbował ja jednak przejechać.
    Petroslavrz
    | 19:07 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj Niezłe przygody... :)
    sargath
    | 18:39 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj hehe dobre, to chyba jednak dezodorant w taką pogodę to jak zapasowa dętka
    sikor4fun-remove
    | 16:25 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj hahaahahah xD Więcej takich przygód Paweł :D
    Widzę u was słoneczko zawitało na moment ;D 1 zdjecie ma taki ciepły klimat :]
    Pozdrawiam :]
    vanhelsing
    | 16:15 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj Haha, historia o Jacku z zapałkami :D Fajne przygody, nie wpadłbym na to, żeby podgrzać kasetę :D
    Kajman
    | 15:54 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj Dobre:)
    Wiedziałem, że stare disle można odpalić za pomocą gazety i zapałek, ale żeby rower to pierwsze słyszę:)
    wilczek127
    | 15:42 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj Tylko zazdrościć takiego wypadu:) Palenie kasety, musze kiedyś to zobaczyć:D
    sikorski33
    | 15:36 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj Po fotkach widać że udana wycieczka, tylko ten pech z zębatką trochę popsuł wam nastrój;) Fajne zdjęcia:)
    azbest87
    | 15:34 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj Fajna wycieczka i relacja:) Lot Kony musiał wyglądać efektownie:D
    Pozdro!
    yazoor
    | 15:26 wtorek, 25 stycznia 2011 | linkuj He he opis palenia kasety jak żywy:P dobrze że z Wami dalej nie jechałem bo bym zamarzł razem z bębenkiem:)) ale daliście czadu w terenie:D
    Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!