Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49632.67 kilometrów w tym 8783.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.91 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Czerwiec, 2012

    Dystans całkowity:578.96 km (w terenie 92.00 km; 15.89%)
    Czas w ruchu:12:19
    Średnia prędkość:23.14 km/h
    Maksymalna prędkość:52.00 km/h
    Liczba aktywności:10
    Średnio na aktywność:57.90 km i 6h 09m
    Więcej statystyk
    Dane wyjazdu:
    35.00 km 15.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Kłębek wełny

    Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 0

    Porobilismy sobie trasę, która przypominała rysunek 3latka... lub kawałek sznurka w kieszeni :p


    Dane wyjazdu:
    25.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Najwolniejsza masa krytyczna, ale za to z rollkarzami :)

    Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 0

    Rolkarze to jednak mają prze-rolkowane przez tą kostkę.


    Dane wyjazdu:
    25.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Rowery... coraz więcej rowerów!

    Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 2

    AAAAA! coś niesamowitego. Nie wiem czy to dobrze, ale coraz więcej znajomych jeździ rowerem. Nie wiem czy to dobrze, ale ważne że kilku osobom się to podoba.
    Ostatnio siostra i jej narzeczony kupili sobie rowery.


    Dane wyjazdu:
    0.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)
    Rower:

    Dodać cy nie dodać, oto jest pytaństwo...

    Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 1

    Ja to jestem człowiekiem zaległości chyba.
    Fajnie by bylo miec tak troche zaległego czasu i jakichs tam pieniędzy. O i tak...
    Nie lubie gorąca, chyba ze to słowo występuje w innym kontekscie;):D
    Znajdźcie mi jakąś motywację do jazdy, bo ostatnio to myślę tylko o tym że łańcuchy sie kończą, a klocków to prawie nie mam z tylu. Ogólnie forma poleciała w dół strasznie. Pytanie nasuwa sie jedno. Kim będę bez roweru? W czym w ogóle jestem dobry.


    Dane wyjazdu:
    50.00 km 10.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:30.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Jazda z Wilkiem

    Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 1

    Jade sobie normalnie legalnie, pewnego pięknego upalnego, słonecznego dnia, aż tu nagle spotykam Michała:) . Od Boguchwały jedziemy razem na fasolowiczną, potem zjazd do babicy i dalej na stok. Zjazd torem do dh. Opony kiepsko trzymały.
    W Siedliskach chłodzący przejazd przez rzekę i dalej podjazd na Okop. Przylasek i tam Wilczek jedzie po wode do kapliczki, a ja naginam w dół szosą. Bo tak:p
    Spotykam sterylną grupę szosowców. Różnią sie jednak bardzo mentalnie od ludzi enduro. Dobrze ze znam kilka dobrych wyjątków.


    Dane wyjazdu:
    32.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Szosowo z Asią

    Czwartek, 14 czerwca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 0

    Piękna sprawa...


    Dane wyjazdu:
    54.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    z Moją Lachoną

    Czwartek, 14 czerwca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 3

    A pojeździlim se po okolicznych górkach;) Potrafią dać po pupie, a niektóre pupy są warte takich podjazdów :D:D



    Dane wyjazdu:
    46.69 km 42.00 km teren
    03:14 h 14.44 km/h
    Max prędkość:52.00 km/h
    Temperatura:20.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Wyrypiasto wilgotna Wierchomla - Cyklokarpaty

    Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 5

    Chyba najlepsza miejscówka do jazdy enduro i ogólnie raj dla fulla. No chyba że ktoś lubi tylko podjazdy;)
    Wyjazd z rana, czyli pobudka o 4. Zbieramy się pod serwisem. Ja, Asia, Marek i Piotrek.
    Pakujemy nasze wypucowane maszyny gotowe na świeżą porcję beskidzkiego błota...
    Wyjazd o 5;30. Jazda idzie dobrze. Po jakimś czasie docieramy do Wierchomli. Składamy rowery. Zapisy i w końcu start.

    Ja już wiedziałem od razu, że na fullu nie będę miał łatwo jeśli chodzi o podjazdy, ale czego się nie robi, by sobie pozjeżdżać:D A tutaj jest gdzie i to jak.
    Rower wypucowany i świeci się jak świeżo polakierowany :P
    Piotrek pompuje dopiero co załataną dętkę, a łatał skrupulatnie pół drogi samochodem. Troszkę się zmartwił, bo musiał jechać na wyższym ciśnieniu no i nie było już tak komfortowo.

    Na starcie już ktoś wypierniczył i zablokował cały peleton. Ale jakoś się przetoczyła nasza gromadka. Zaczął się podjazd, który miał chyba 10km. To wyssało ze mnie większość sił, a do tego było mi za gorąco (DB generuje bardzo dużo ciepła i to tajemnica wytrzymałości zimą). Modliłem się o deszcz:P
    Na górze moje modły zostały wysłuchane, ale wyprzedziło mnie sporo osób na podjeździe.

    Na zjazdach nadrabiałem straty. Oponka przednia Dart trzymała rewelacyjnie. Tył z Cinder latał bardziej, co było zabawne. Przynajmniej miałem pewną przyczepność z przodu, co podbudowało mnie psychicznie.
    Na pierwszym zjeździe już wyprzedziłem kilka osób, potem jeszcze dokręcałem i mijałem pierwsze ofiary snejków i gleb, których było tam bardzo dużo. Niektórzy łapali i po 3 razy.


    160/160 pozwoliło mi na szaleńczą jazdę w dół, ale co jakiś czas zostawałem blokowany przez kilka osób. Jakoś udawało się wyprzedzić i dalej w dół.
    Na jednym zjeździe jechał ze mną Kamikadze (w zasadzie to kilka razy jechaliśmy razem). Już wiem czemu ma taki pseudonim...
    Jeden koleś wypierniczył przed nami i w ostatniej sekundzie zdołał uciec nam sprzed rowerów. Strach pomyśleć co by było gdyby nie zdążył.
    Trasa była bardzo wilgotna. Błoto było wszędzie. Dobrze że jego konsystencja była bardzo płynna, bo inaczej udupiło by wszystkich już na pierwszym podjeździe.



    Miałem w rowerze taką strzykawkę z olejem przyczepioną zipami do ramy, a ze strzykawki szła rurka i kończyła się na wodziku przedniej przerzutki. To był mój system smarowania łańcucha na wypadek zaciągania. Sprawdziło się to. Co jakiś czas wciskałem strzykawkę i od razu strzelanie zanikało.



    Trasa rewelacyjna, ale nie chcę powtarzać tego co chwalono na forum cyklokarpat, bo nie chce mi się :P Trzeba po prostu tam być.

    Miejsce jakie zająłem to kiepścizna, bo dopiero 31 w M2, a aż 66 w open. Cieszę się za to z tego że w końcu sobie solidnie pozjeżdżałem, ale szkoda że nie mogłem wycisnąć więcej. Jednak błoto i nieznajomość terenu sprawiła, że czasami musiałem jechać asekuracyjnie. Cieszyłem się z tego że rower nie miał humorów i działał w takich warunkach jak na takiego czołga przystało. Amor i damper nie oparł się błotku i działał pięknie. Wielu osobom jednak porobiły się platformy i blokady... Szkoda amorów, szczególnie z anodą, bo chrom jest jednak bardziej odporny.



    Ostatni zjazd był piękny. Pamiętam tylko szybką jazdę trochę singlami i to jak z Kamikadzem gubimy na chwilę trasę, ale wkurzeni wracamy i nadrabiamy na zjeździe. Zaraz potem kolega wpada w dużą kałuże, aż zatrzymuje mu rower i wpada głową w błoto gubiąc okulary. Ja też ledwo przed nim wyhamowuję.
    Zjazd do mety to już istna dzicz i czysta adrenalina. Czuję że nie mam już prawie klocków z tyłu, więc przestaję hamować i drę przez wszystko jak się da. Nie omijam nic. Czad:D

    Niestety czołg nie lubi asfaltu, a przed metą było go troszkę. Ślimaczyłem się strasznie. Przede mną jedzie Grzesiek, ale kurde, nie skręcił na metę :D
    Dopiero po chwili się kapnął i nawrócił.
    Na mecie zaczęło już padać coraz lepiej. Gigowcy mieli niezłą jazdę, szczególnie że pilot pomylił trasę i porobili więcej km. Zaczęło lać już coraz lepiej.
    Później czekanie ma mycie rowerów i siebie. Nie zostałem na dekoracjach i na zmienionej w jakąś porażkę tomboli.

    Ogólnie polecam edycje Cyklokarpat w Strzyżowie, Wierchomli (lub okolicach NS), Sanoka i oczywiście Komańczy, gdzie jeżdżą bardzo pozytywni ludzie. Ja lubię te edycje, bo tam można sobie fajnie pozjeżdżać. Miał być jeszcze maraton w Sabinowie, ale niestety odwołano tą edycję.


    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    238.27 km 0.00 km teren
    09:05 h 26.23 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Rekord nie pobity, ale ja czuję się pobity

    Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 07.06.2012 | Komentarze 15

    Pewnego dnia napisał do mnie Bartek, że jest pomysł, by zrobić taki pseudo wyścig szosowy, na tym co kto ma. Dystans około 240 km. No to jasne że się zgodziłem:D Jeszcze ekipa swoja. Pożyczyłem od Asi rower, wpakowałem mu oponki 32. Rower stał się taką mocniejszą szosówką, bo jednak ma amora, koła 28 i sztyca amortyzowana, która działa (moja dupa jest uratowana:P)

    Wyjazd około 5.30
    Jechało mi się jakoś kijowo. Postarałem się jednak cisnąć, myśląc że jakoś się rozruszam. Pozycja na rowerze jednak nie jest dla mnie. Asi odpowiada, ale dla mnie za krótko, bo mostek już jest krótszy. Przez całą drogę bolały mnie lędźwie i to cholernie przeszkadzało w mocniejszym tempie. Postarałem się dać dupę maksymalnie w tył i ręce na końce rogów i było lepiej.

    W Boguchwale od razu zdjąłem kurtkę, bo jednak za gorąco. Rano asfalty mokre, ale pogoda ok.

    Jadę i jadę... no bo co tu można opisywać. Trasę każdy zna. Asfalt dośc dobry.
    Przed Brzozowem dostaję kopa i cisnę długi czas około 40km/h, a dobra jazda kończy się w Sanoku, gdzie osiągam średnią 30km/h. Niestety nagle mi się odechciewa (może przez te cholerne dziury) i średnia systematycznie spada. Podjazd na serpentynę w Zagórzu nawet idzie sprawnie, ale nie ma powera.

    Zjazd do Leska jest fajny :) Najgorzej jechało mi się do Polańczyka. Istna masakra. Zero mocy. Stoję i gapię na takie widoczki:

    Wcinam co mam i jadę do Soliny. W Solinie zdjęcia na zaporze. Tam licznik wskazuje średnią już tylko 27.5km/h.


    (niewyraźne, bo telefonem robiłem)


    Idę wymęczony do baru przy wjeździe. Zamawiam schabowego, frytki i surówkę. Dobre było :)
    Uzupełniłem jeszcze wodę i chwilę siedzę. Pada deszcz, zimno, a do domu daleko.
    Napisałem SMSy do każdego, że jakby co, to siedzę. Ale niestety zrobiło mi się za zimno, a siedziałem z pół godziny. W Solinie było około 15stopni.
    Zjeżdżam, a Bartek dzwoni, żebym wyszedł z baru. Niestety jestem już w Bóbrce.
    Prozak dopiero w Zagórzu, Gunia też gdzieś niedaleko.

    Jadę na Uherce, ale rezygnuję z trasy jaką wykreślił Piotrek. Normalnie naginam na Sanok przez Lesko.
    W Lesku siedzę sobie przy pomniku z Kościuszką. Wcinam i odpoczywam.
    Podjazd w Zagórzu idzie bardzo łatwo. Na górze dostałem speeda i drę 35-40km/h.

    Sanok... Nuda, Ludzi masa. Normalnie jadę główną. San napakowany wodą, bo z zapory spuszczali.

    Przy wyjeździe spotykam Tomka, gadamy i jadę:) Kilka km dalej spotykam Piotrka, ale tak samo jak Tomkowi, nie chce mu się jechać na zaporę. Obaj jadą na Serpentynę.

    Szosa nudna jest, ale skręcam na Dydnię, bo kolejny raz nie zniósł bym tej całej Lutczy i całej tej drogi jeżdżonej tryliard razy:P

    Wara, Nozdrzec, masakryczny asfalt, a raczej idealne dziury. Jakby ktoś je specjalnie zrobił. Dobrze że nie jechałem szosówką...

    Średnia spada przez te dziury. Jest chyba 26.4. No to dupa, byleby nie zejść poniżej 26, to będzie dobrze (tak sobie myślałem i kląłem na te dziury...)
    Kilka razy łapie mnie deszcz, ale jadę w deszczu bo to w końcu darmowe chłodzenie :D

    Staram się nie schodzić poniżej 27, bo wtedy jest bida:P

    Dynów. Tragedii nie ma. Podjazd idzie nawet fajnie. Znowu jakiś przypływ sił i jadę 30-35. Harta mnie wykańcza. Tam jest cały czas lekko pod górkę i to czuć.
    Piątkowa i Błażowa. Czyli prawie że dom. Wcinam Chałwę. Pierońsko nudny odcinek asfaltowy w Błażowej. Ten odcinek ryje banie, bo widać koniec, ale jest on daleko i jakoś km nie uciekają. Jak w jakimś koszmarze rowerowym :P

    Borek... próbowałem się hipnotyzować przednim kołem, ale nie wyszło;)
    Jakoś tak jest, że znane trasy męczą bardziej. Jednak psychika też w dużej mierze napędza rower.

    Ogólnie jazda po płaskim to jest pikuś. Taki dystans na szosówce po płaskim to można rower 3 razy w tygdniu :P
    Gorzej gdy są podjazdy. Nie ma tego rytmu. Ciężko sie jedzie.

    Na trasie wkurzały mnie samochody z pierwszą literą W na rejestracji... W Polańczyku roi się od Warszawiaków. Szkoda że kultury jazdy to oni tam nie przemycają;)

    Plan wykonany, bo dystans jest prawie taki jak miał być, ale niestety nie pobiłem mojej 250.





    Dane wyjazdu:
    18.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Już mam dość rowerów...

    Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 3

    Przesyt rowerów. Czasami fajnie byłoby tak wsiąść na działający rower i nie myśleć o tym, że gdy sam sobie wszystkiego nie zrobię, to nic nie będzie dobrze działać.
    O tym, że łańcuch, że napęd, że smarowanie, że opony, że klocki, że uszczelki, że amor, że centrowanie, że gripy, że pancerze, że linka, że zapowietrzone hample. Że to wszystko się psuje i trzeba przy tym grzebać.
    Istna pandemonia.

    Gdyby rower nie był tak świetnym wynalazkiem, to dawno rzuciłbym to w pierony i przestał przy tym grzebać. Jednak to jest coś.

    Zaległych wpisów jest kilka, ale jakoś nie chce mi się pisać. Liczniki na rowerach, a nie chce mi się iść:P