Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49632.67 kilometrów w tym 8783.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.91 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Maj, 2012

    Dystans całkowity:580.95 km (w terenie 198.00 km; 34.08%)
    Czas w ruchu:26:21
    Średnia prędkość:18.98 km/h
    Maksymalna prędkość:46.00 km/h
    Liczba aktywności:11
    Średnio na aktywność:52.81 km i 3h 17m
    Więcej statystyk
    Dane wyjazdu:
    47.50 km 4.00 km teren
    01:55 h 24.78 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Takie tam małe rozruszanko po okolicy.

    Niedziela, 27 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 1

    Miałem jechać na maraton w Strzyżowie, ale nie chciało mi się wstawać rano. A po drugie, to mało kasy mi zostało, więc nie wybrałem się. Wierchomla to już co innego;) Na 100% bede, choćby niebo srało żabami:D

    Dzisiaj zobaczyłem troszkę sarenek i jelonków z bliska:



    Ładne stworzenia :D

    Trasa taka, że zasuwałem sobie pod górę i w dół.
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    91.95 km 42.00 km teren
    06:47 h 13.56 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:19.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Największe zapupie Polski, czyli Lasy Pogórza Przemyskiego - polecam gumiaki SPD!

    Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 6

    Kto nie był, polecam. Szczególnie pasmo Jamnej ;) he he...
    Gumiaki kiedyś zrobimy!
    Uwaga, zaczynam opis jakże tej pięknej wręcz epickiej wyprawy do miejsca ciszy...

    Rano przyjeżdża po mnie samochodem Paweł i Tomek. Jakoś udaje nam się upakować mojego czołga w Yarisie. Idealnie się zmieścił :)
    Jedziemy przez Dubiecko itd. Tam nagle wszyscy zaczęli wyjeżdżać na drogę, co powodowało przypływ złych emocji ;)

    Po dojechaniu na miejsce, zaparkowaliśmy przy cmentarzu w Przemyślu. Tomek tak zaplanował i udało się. Składam rower i jazda na Kopiec Tatarski. Od razu podjeździk. Fajnie szło.

    Ogólnie cały ten dzień miałem aż nadmiar mocy.
    Tempo było w sam raz. I dobrze, bo szło mało wody i jedzenia.

    Mieliśmy masę czasu, więc można było pozwolić sobie na częste postoje i robienie zdjęć.

    Wjechaliśmy na czerwony szlak, potem na niebieski.

    Podczas jednego zjazdu gramoliła się jakaś grupka dzieciaków i to chyba jedyna "ludź" jaką spotkaliśmy na tym szlaku.

    Dalej szlak zaczął nas troszkę wkurzać, bo leżało sporo drzew, a jedne nawet troszkę większe;)


    Dalej szlak zrobił się już dobry i w dodatku singielek :D
    Nie ma to jak wydeptane ścieżki przez hardkorowe babcie, podążające do Kalwarii Pacławskiej ;)
    Co jakiś czas przydarzają się jakieś badyle, zakrzaczenia, ale ogólnie szlaczek bardzo zacny.



    To jest to droga na Szybienice, gdzie jest super widoczek jako wizytówka tego dnia.
    (Widoczek z tego miejsca jest na początku wpisu)




    Wcinamy tam co mamy, podziwiamy tereny, a ja marudzę o tym, że na Ukrainie jest źle, że na Białorusi jeszcze gorzej. Ale przecież rowerem można jechać. Szkoda mi tylko ludzi kurde. Przecież tam też żyją bajkerzy, którzy nie mają tak dobrze (bo mamy jednak dobrze) jak my.
    Zjazd po trawie, ale w złą stronę. Potem nawrót. Dalej już dobrą stroną.


    Oglądamy sobie wypasione stadko sarenek. Trzeba przyznać że mają luksusowy apartament. 4 stawy, drzewka dla cienia i duuużo trawki. Do tego ogrodzone od wszelakiego zębiastego zła, które czai się w lesie.


    Jeszcze w dół koło domu (ja się trochę zapędziłem) i znowu wdzieramy się szlakiem po trawie. Szlak jest, ale tor jazdy dowolny. Co za udogodnienie ;) Nic tylko korzystać...


    Wjeżdżamy mozolnie po trawie, aż pod las, gdzie jedziemy równie dobrą trasą;)
    Za lasem... kurde, co tam było za lasem? Mam jakąś dziurę czasową. Aa to był singiel leśny. Gdzie po wyjechaniu ukazał nam się taki oto widoczek:




    Dalej szlakiem, który później sobie odpuściliśmy (bo tak!). Znaleźliśmy się w lesie na fajnych drogach w dół. Niestety tylko w dół i to jeszcze zawróciliśmy.
    Zaczęliśmy szukać dobrej drogi. Paweł wyjął swoją podróżną apteczkę, czyli GPSa (przyrząd, który nieraz uratował nam tyłki)
    Wyznaczył cel "tam gdzieś jest dróżka". No to drzemy przez kolcowane chaszcze i to jeszcze stromo w górę.


    Po wydostaniu się, załapaliśmy się na kolejną ciekawą dróżkę, której nie było, a ktoś nazwał ją szlakiem...
    Paweł znowu poratował Giepeesem. Jakiś enduro-dziadek z jego 60tką, wyznaczył nam trawiastego singla. Zjechaliśmy z bananami na naszych enduro fejsach :p
    Ja dostałem dodatkowo dwa wkłucia od ostrych róż...


    Na postoju napełniliśmy bukłaki. Niektórych to suszyłooo... że hej;)

    Dalej przejazd przez rzeczkę :D


    Później fajny szutrowy podjazd pod Kalwarię.



    Na szczycie Paweł robi zdjęcie zza autokaru, który akurat wbił sie na kadr.

    Podjeżdżamy sobie na połoninkę Kalwaryjską. Mijamy grupkę trekkingowców oraz jednego quadowca ze straży granicznej.



    Szybki zjazd trawką i po chwili Tomek łapie kapcia...


    Mieliśmy łącznie 5 dętek, a ja z 10 łatek, więc nie byłoby biedy w razie kapciobrania;)

    Jesteśmy kilkaset metrów od granicy z Ukrainą.
    Po wsi jaka tam była, został tylko stary przedwojenny cmentarz... Większość grobów pozarastała, a zostały tylko te z nagrobkami. Tu kiedyś było życie... Po wojnie wszystko się zmieniło.




    Zaczynamy podjazd na Suchy Obycz. Ciągle w górę. Co jakiś czas ambony. Czasem jakieś większe. Chyba schrony dla SG w razie niepogody.

    Jedziemy i jedziemy... i przejechaliśmy szczyt :P
    Wracamy, ale nie ma po co, bo wjazdu nie ma. Są tylko krzaczory i trawa. Suchy Obycz niezdobyty.

    Zjeżdżamy troszkę szlakiem do Arłamowa. Hotel jest w remoncie. My za to jemy sobie obiadek na szuterku przy zajeździe.

    Kociołek, polecam, Magda Giesler :P ( i figlarny bazgroł)
    Ja wcinałem na zimno, tak jak lubią ludzie pólnocy;) Tomek i Paweł na ciepło, grzane na turbo enduro kuchence ;)


    Nadciągają czarne cumulusy, a dokładnie stratocumulusy, czyli będzie mokro.



    Zjazd na absolutnie rewelacyjną Jamną! Gdzie szlak to wprost raj dla takich pokręceńców jak my:D
    ... tak sobie to wyobrażaliśmy. Rzeczywistość jednak przerosła nasze oczekiwania. Po prostu za duży hardkor. Ja rozumiem trochę błotka, ale nie aż tyle.



    Chyba woda tam nie odpływa...


    Po przetaplaniu się nieznanego mi dystansu, zaczęła się ulewa. No to jesteśmy w mokrej, błotnej i zimnej czarnej dupie. Idealne miejsce na deszcz.
    Leje, leje, a jakiś... ktoś napisał żeby nie zbaczać ze szlaku. Ale trzeba się ratować. Zjechaliśmy, ale faktycznie, nie da się nawet zboczyć ze szlaku. Wszędzie gęstwina i kłujące krzaczory. To miejsce miało status parku krajobrazowego, więc jeśli jakieś drzewo się złamało, tak pozostało. Wszędzie leżały gałęzie.


    (widzicie krople deszczu?)

    Decyzja jest prosta. Albo drzemy w dół, albo jedziemy dalej, albo wracamy:P
    Przegłosowaliśmy samych siebie i wracamy.
    Paweł w szale, wpakował się w niezłe bagno :D
    My zresztą też mamy całe buciki napełnione wodą. Pchamy te nasze kolubryny.
    W końcu do głowy przychodzi nam pewna myśl...
    A gdyby tak mieć Gumiaki SPD? To byłby dopiero super szlak :D
    Już widzę tę reklamę: Gumiaki SPD Jamna - twój dzień, to błotny dzień!

    Po odwrocie, udajemy się asfaltem na Arłamów i mijamy po raz drugi grupkę trekkingowców.
    Za Arłamowem bajkowy ponad 10 kilometrowy zjazd w pięknej scenerii. Po obu stronach las, dzicz, a pod kołami asfalt. Żadnych domów, żadnych słupów.

    Dojeżdżamy do takiej ładnej miejscowości Makowa. Strasznie mi się spodobała. Jakaś taka bajkowa.

    Ostatnie podjazdy i jeden większy. Serpentynka. Co jakiś czas pada deszcz. Jeszcze tylko zjazd do Przemyśla.
    Siadamy na chwilę na kole jednemu bajkerowi, który chyba nie wie co to przerzutka. Ciągle 3x7 i kadencja chyba ze 30.

    Jeśli to czytasz, to prosimy, używaj przerzutek chłopie! Albo załóż napęd single speed.

    Mokro wszędzie, ale drzemy. Zatrzymujemy się w Kłokowicach przy barze 8 kamer ;)
    Wcinamy co mamy i dalej jazda mokrą, zimną szosą. Jest 13 stopni.

    Po dotarciu, szukamy myjni samoobsługowej. Myjemy rowery i powrót. Pakujemy rowery i jazda do domu.

    Dzięki za jazdę.



    Dane wyjazdu:
    41.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Do pracy

    Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 0

    Normalnie legalnie, rowerem.
    Założyłem sobie nowe oponki do Mongoosa


    Dane wyjazdu:
    39.00 km 19.00 km teren
    02:03 h 19.02 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda - Tak sie jakoś fajnie jechało...

    Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 0

    Skład: TMXS, Pr0zak, Calypso.
    Standardzik :)
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    63.90 km 55.00 km teren
    02:43 h 23.52 km/h
    Max prędkość:46.00 km/h
    Temperatura:12.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Wielka kuweta i rakiety Hitlera w tle

    Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 12

    Cyklokarpaty, czyli tutaj dowiesz się co to jest prawdziwe kolarstwo górskie. Ale nie tym razem. Tym razem dowiesz się co to jest prawdziwe kręcenie na prawie że maksymalnym pulsie i to bez możliwości zjedzenia czegokolwiek. No chyba że na bufecie :P
    Pustków Osiedle, czyli miejscowość obok której w lesie jakieś 70parę lat temu niejaki Adolf H. postanowił pobudować sobie wyrzutnie rakiet V1 i V2.

    My tamtędy jechaliśmy i co niektórzy nawet widzieli rakietę (np. ja), reszta była zmęczona i widziała tylko piach i gałęzie :P


    Hehehe, taką minę miałem po fajnym piachowym podjeździe, gdzie uciekłem dość sporej grupce zakopanej w piachu

    Start ostry faktycznie był ostry. Od razu rozpędzenie do ponad 40km/h na prostej i tam właśnie miałem swój vmax, bo później nie było za bardzo kiedy.
    Cała trasa płaska, z niewielkimi hopkami i podjazdami w piachu. Piach symulował podjazdy, bo jechało się równie ciężko, tyle że przynajmniej każdy miał równe szanse pomimo różnicy masy rowerów. Dookoła mnie same sidy, reby, foxy, a ja tylko XCRek;) Cóż, rower miał być wycieczkowy, a jednak znalazł ściganckie zastosowanie.

    Jakiś taki dziwny jestem... (Asia mówi, że mam minę jak agent z matrixa)

    Na początku widzę, że jedzie Włochaty, więc zmotywowało mnie to do przyciśnięcia w pedał i powyprzedzałem kilkanaście osób zaraz po wjechaniu w teren. Jakoś nie bardzo chciało mi się wyprzedzać. Prawdziwe okazje do wyprzedzania miałem w kopnym piachu.
    Nauka jazdy w kopnym śniegu zimą, nie poszła na marne. Czułem się 100% pewnie w takim czymś i zawsze udawało mi się dość szybko pokonać piach bez podpierania się, czy śmigania na boki z rowerem.
    Gdzieś na 26km uświadomiłem sobie, że jeszcze w cholere kilometrów przedemną, a ja już ledwo zipię, średnia na liczniku prawie 26km/h (to się zdziwiłem.

    Trudno, owkurzałem się na batonika, że nie mogę go otworzyć, ale w końcu rozerwałem i jakoś wciąłem. Od razu poczułem jakiś przypływ mocy. Tętno się uspokoiło i teraz myślałem tylko, żeby się utrzymać w tej pozycji jaką wywalczyłem wcześniej. Bukłak się przydał, bo mogłem trzymać rurkę zaciśniętą zębami i co jakiś czas popijać bez używania rąk.

    Po kryzysie gdzieś na 40którymś kilometrze, przyszła moc i powyprzedzałem tych którzy mijali mnie wcześniej. Jakoś tak wyszło, że później dużą część trasy jechałem zupełnie sam. Dawało mi to więcej mocy, bo nie było presji i nie musiałem uważać na innych, tylko zasuwałem sobie jak chciałem.
    Czym dalej tym lepiej mi się jechało. Niestety jakieś 4km przed metą poczułem burczenie w brzuchu i już nie było takiej mocy by zasprintować na mecie.

    Poddałem się z kolegą na cannondale. Na zdjęciu jadę przed nim, a w rzeczywistości cały czas się tasowaliśmy.


    Trochę byłem zły na rower, w sensie konstrukcji HT, bo na dużych dziurach nie dało się dokręcać, a fullem spokojnie mogłem pedałować nawet po telewizorach.
    Ale takich prędkości nie wydarłbym chyba fullem, chociaż kto wie...
    I tak się cieszę, bo w M2 jak na moje możliwości wylądowałem chyba nieźle, biorąc pod uwagę zacofanie sprzętowe.
    21 w M2 i 50 open mega.

    Bo nie oszukujmy się, lekki drogi rower to podstawa wygranej dla większości śmiertelników. Chyba że jest się jakimś mutantem genetycznym, lub trenuje się 100h tygodniowo, to wtedy można przejechać to i na hulajnodze:P

    Razem z nami, czyli Markiem i Asią, przyjechał też Piotrek (kona), ale nie startował, bo nie miał funduszy. Za to przejechał się z numerkiem i pojadł bananów :P



    Asia zajęła 2 miejsce w Hobby K2 :)
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    92.20 km 0.00 km teren
    04:36 h 20.04 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda z Asią i dojazdy do serwisu.

    Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 0

    Co tu dużo pisać. Pojechaliśmy z Asią na rozgrzewkę w okolice Czudca. Przyjemna temperaturka. Trochę podjazdów. I tak dalej ;)
    50km to nocna jazda z Asią, a reszta to dojazdy serwisowe.
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    52.00 km 32.00 km teren
    02:52 h 18.14 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocne szutry

    Środa, 9 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 5

    Nocna jazda z Tomkiem. Dzisiaj zarypiaszcze szuterki :) Jechało się wyśmienicie.


    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    69.70 km 0.00 km teren
    03:40 h 19.01 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Do serwisu i z Asią nocą...

    Wtorek, 8 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 0

    Dojazdy serwisowe, a wieczorem wybrałem sie z Asią na szosową przejażdżkę. Napompowałem Smart Samy i od razu czuć było większe przyspieszenie.


    Dane wyjazdu:
    17.20 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Łańcuszek...

    Piątek, 4 maja 2012 · dodano: 04.05.2012 | Komentarze 6

    Założyłem łańcuch złożony z kilku znanych łańcuchów. Zaczynam test wytrzymałościowy. Za jakieś 2tys km napiszę jak wypadło.


    Dane wyjazdu:
    44.00 km 30.00 km teren
    01:45 h 25.14 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    A imnię jegą czrterdzsieźdzsiii cztrery!

    Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 4

    No to wystartowaliśmy sobie razem z Asią i Markiem, w pierwszym Łańcuckim maratonie MTB. Trasa szybka i gorąca... To gorąco mnie dobijało. Oznaczenia trasy czasami znikały i człowiek musiał się zastanawiać, czy nie zajechał za daleko;)
    Na sztywniaku jechało się tak sobie. Darłem w dół ile się dało, ale jednak nie chciałem rozpierniczyć roweru, więc nawet czasami hamowałem :D
    Fullem nie dałoby się tej trasy przejechać w takim czasie, chociaż kto wie... Może takim GT Tomka to bym pocisnął, ale nie moim czołgiem. Jeszcze pozabijałbym innych hehe
    Mongoosiek dawał radę i o dziwo się nie rozpadł. XCR wytrzymał katusze.
    Na początku jechało się źle jak cholera. Dopiero magiczne 22km pozwoliły otworzyć przepustnicę (nie tą :P ) i dać trochę czadu. Niestety byli lepsi i sukcesywnie mnie wyprzedzali, a ja wkurzałem się jak cholera, bo przypieprzyłem w korzeń (niska zawiecha, nie to co w DB) i noga mnie bolała. Do tego ten upał. Ja lubię aurę zimnicowo-deszczową, wtedy najlepiej mi się jeździ.
    Ostatecznie byłem 19, a numerek startowy też 19 :)
    Pełna lista tutaj