Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49632.67 kilometrów w tym 8783.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.91 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Wpisy archiwalne w miesiącu

    Grudzień, 2011

    Dystans całkowity:586.90 km (w terenie 130.00 km; 22.15%)
    Czas w ruchu:20:50
    Średnia prędkość:18.38 km/h
    Maksymalna prędkość:60.00 km/h
    Suma podjazdów:1000 m
    Liczba aktywności:13
    Średnio na aktywność:45.15 km i 4h 10m
    Więcej statystyk
    Dane wyjazdu:
    100.00 km 5.00 km teren
    04:45 h 21.05 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:0.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    A na Brzeżance zima :)

    Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 11.12.2011 | Komentarze 8

    Zrobiłem sobie taką seteczkę na rozgrzanie, bo wiadomo, że w zimie nie ma to jak seta:D
    Czym wyżej tym zimniej, jak widać na zdjęciach.

    Tak było na podjeździe na Brzeżankę, który z daleka wygląda tak:

    A troszkę wyżej już tak:


    Na górze mrozik trzymał bo nawet zacząłem czuć palce, ale to dlatego ze się zasiedziałem na miejscu widokowym

    Nie chce mi się opisywac tej trasy, bo chyba każdy jechał tam z milion razy:) Nie?
    Ogólnie było szosowo, tempo takie ok jak na moje możliwości. Na zjazdach niestety musiałem hamować do kilkunastu km /h bo było sporo lodu, a na Brzeżance koleiny lodowe.

    Po dotarciu na górę moim oczom ukazał się śnieg:D i od razu zachciało się jechać dalej. Śniegu i lodu było aż do Węglówki, czyli z 5km.


    Chwila postoju na miejscu do picia... herbatki z termosu;)


    Słoneczko nawet przygrzewało.

    Później zjazd do Węglówki i jazda w stronę Krasnej:


    W dali Góra Czosnki, z której zjeżdżaliśmy z Koną na wypadzie na Strzałówkę.
    Teraz pewnie dałoby się tam spokojnie jechać, bo mróz złapał, a w lesie wbrew pozorom nie jest tak mokro jak się wydaje.


    I oczywiście nadajnik wszelakich fal elektromagnetycznych na Podkarpacie, a nawet dalej:

    Sucha Góra.

    Dalej zjazd do Lutczy, ale skręciłem znowu na Strzyżów, bo lubię to miasteczko. Powrót praktycznie szosą czerwoną, czyli krajówką.

    Dane wyjazdu:
    50.00 km 5.00 km teren
    02:30 h 20.00 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    To jest porządne śniadanie każdego rowerzysty:

    Sobota, 10 grudnia 2011 · dodano: 10.12.2011 | Komentarze 5


    ...bo musi być z czego kręcić;)
    Na to jeszcze sos czosnkowy, żeby mnie wilki w lesie nie gryzły.
    Miałem drzeć z ludźmi spod sceny, ale nie wyrobiłem się. Potem jakoś szybko się zebrałem i jakieś 11.40 pojechałem samotnie moim czerwonym rowerem, przeznaczonym właśnie do samotnej jazdy, w terenu znane i bardziej znane, oraz raczej znane;)

    Na początek tradycyjnie nie pojechałem tak jak zawsze, bo skręciłem sobie na Kielanówkę... a zresztą co ja bede tutaj pisał. Mapka na dole.
    Info pod zdjęciami.


    Nie... tędy to ja nie jechałem, ale fajnie wygląda:D
    Za to znalazłem się na górze pod znanym chrześcijaninonanom takim jak ja, krzyżem w Niechobrzu:

    Tak, to jest rower, nie krzyż. Zrobiłem mu zdjęcie, bo taki fajny jest;)

    Na górze trochę śniegu i coraz więcej śniegu.

    Ostatecznie wcale nie tak dużo, ale gęba się cieszy.

    Zjechałem sobie szosą do Czudca, potem spokojnie podjazd na Grochowiczną i stamtąd spozirałem na taki widoczki:

    Podjazd...

    Podjazd...

    Podjazd... i juz prawie jestem na górze.


    Tędy dzisiaj nie jechałem;) Ale to znany i lubiany podjazd szosowy drogą na słynną Kopalinę, która dzisiaj wyglądała tak:

    Prawie jak w wysokich Taterach.

    Podszedłem sobie trochę w pole i widzę na dole skrzyżowanie przez które jedzie się na Wyżne i Babicę:

    Nie wiedziałem że to tak fajnie wygląda.

    Było tak pięknie, że nie jechałem wysokim tempem, tylko podziwiałem...
    Aż tu nagle, śnieg!

    Na zjeździe bałem się, bo jednak mam z tyłu semislicka, a SS ma glace jak niejeden 50-latek;)


    I do domu tradycyjnie przez Boguchwałę, ale coś mnie podkusiło by pojechać tam prosto przed tunelem. Jednak zrezygnowałem, ale kurde okazało się że mogłem, bo dalej robili przejazd kolejowy i musiałem naginać naookoło.
    Następnym razem jadę przez nową drogę.


    Do tego jeszcze zaległe km z wczoraj.
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    7.00 km 10.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    KIBEL

    Wtorek, 6 grudnia 2011 · dodano: 07.12.2011 | Komentarze 3

    Montowałem kilka rurek u Piotrka. Potrzeba było zrobić odpływ wody z pralki i podejście z wodą do pralki:) A Kibel, bo odpływ idzie prawie że do kibelka.
    Mam nadzieje, że nic nie leje;)
    A dzisiaj był jeszcze serwis ogólny roweru Tomka GT fajna maszyna...
    No to by było tyle.


    Dane wyjazdu:
    93.00 km 30.00 km teren
    05:55 h 15.72 km/h
    Max prędkość:60.00 km/h
    Temperatura:3.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    W górę! na ognicho, a las chyba nie spłonął;)

    Sobota, 3 grudnia 2011 · dodano: 04.12.2011 | Komentarze 11

    Napisałem na forum, że jedziemy na ognisko na taką fajną górkę, która nazywa się Strzałówka.

    (fota z panoramio)
    Rano zjawił się jeszcze Tomek bym mu podregulował przednią przerzutkę, bo coś nie hulała. Okazało się, że w serwisie założyli mu w złą stronę taką blaszkę trzymającą linkę.


    Po drodze na ognisko, czekało nas wiele perypetyii :p

    Najpierw jazda wzdłuż Wisłoka, aż na szutry i kładkę, która... jeszcze wisi i ma się w sumie dobrze. Czytałem że jest zbudowana w 1949... no to super:)

    Jak się okazuje, nie jedziemy wcale na Kopalinę, ale drzemy przez Wilcze, bo tak chyba wychodzi bliże, albo tak nam się Piotrkiem tylko wydawało.

    Jedziemy na Przylasek, mijamy dirtowca, a przerzutka Tobola zaczyna strugać korbę. Okazało się, że ma już luz i po prostu zwisa na blat.

    Na górze Piotrek testuje zachowanie pieska (wilczura) czy owy piesek dobrze reaguje i nie pozwala wjechać na posesję. Piesek latał sobie oczywiście dziko po ulicy :)


    Zjeżdżamy do Hermanowej, potem już podjazd niestety asfaltowy do Sołonki.


    U góry Piotrek zwierza mi się, że coś mu wpadło do buzi;) Nie powiem co, bo to tajemnica. Jemy i pijemy.
    Wcześniej Piotrek husia się na huśtawce, którą wywala, a za chwilę wychodzi dziadek ze sklepu. Na szczęście huśtawka już stoi :D

    Zjazd do lasu przy cholernym wietrze w twarz. Pierwszy raz zdarzyło mi się dokręcać na zjeździe prawie na młynku. Pewnie pojechałbym w tył w górę, gdybym przestał pedałować.

    Tomek zaczyna mieć kryzys, ale jakoś udaje mu się go pokonać. Bo to w psychice często tkwi kryzys.
    Na wilcze zajeżdżamy jakoś tak nawet fajnie, bo nie wieje, gdyż żesz, ponieważ, iż jedziemy lasem oraz nielasem, ale polanami ;)
    Tam Kona zwierza nam się z tego co mu wpadło do buzi;)

    Znajdujemy sznurek, a Piotrek chce mnie holować pod górę. Na samą myśl o hamowaniu moim rowerem, wiążącym się z jednoczesnym wyciągnięciem roweru spod tyłka Kony, robi mi się wesoło:D ale rezygnujemy z tego zwariowanego planu.
    Za to sznurek zabrałem do kieszeni, bo może akurat się przyda do holowania kogoś w razie awarii, czy utraty przerzutki...



    Konie nie robiłem, bo zapierdzielał za szybko, a mój autofocus nie działa przy tak szybko poruszających się obiektach.

    Zjazd z Wilczego po stromym zboczu do Gwoźnicy górnej. Tam chłopaki kupują po kiełbasie, chleb i keczup.
    Kona chce jeszcze piwko, ale nie ma gdzie schować biedulka:D
    Ze sklepu wychodzi koleś z dwoma siatami pełnymi browarów... Kona jeszcze bardziej chce piwko!

    Zaczyna gonić nas zwariowany piesek Husky, ale najpierw wpada z łańcuchem w rower Tomka. Fajny psiak, mogliśmy go zabrać i zrobić sobie Bikejoring...

    Podjazd koło cmentarza i zjazd z super widoczkami prawie do Lutczy. Tam w lesie robimy sobie jednak ognisko, bo zgłodnieliśmy, a tam nie wiało i był daszek (wcześniej lekko kropiło)


    Mieliśmy szczęście że ktoś strugał płot i było dużo wiórów z kory. Pozbieraliśmy to i szybko rozpaliliśmy ognisko.
    Potem wiadomo co:)


    Pieczona czapka... mmm rarytas :D

    Na powrót jedziemy jeszcze na Strzałówkę, ale niestety jakieś 3km przed szczytem rezygnujemy, z powodów znanych jedynie drugiej części grupy, czyli Tomkowi i Łukaszowi.
    Piotrek ma niedosyt terenu, więc Łukasz i Tomek uderzają asfaltem na Rzeszów, a ja z Koną jedziemy na Kopalinę czarnym szlakiem i żółtym konnym. Jest już całkiem ciemno. Zaliczam glebę w koleinie. Na górze jest sporo błotka. Czuć że polało trochę. Zjazd jak w bajce. Cały czas z wiatrem. Piotrek zalicza małą glebę na koleinie dalej.
    Zjeżdżamy do Czudca, jedziemy na Grochowiczną terenem. Jedzie się super. Kiełbasa doszła. W lesie pięknie i cicho, oraz ciemno.
    Dalej standard. Zalewem do domu.

    (mapka rysowana)

    Dane wyjazdu:
    27.60 km 10.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:1.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    iUrwał przerzutę!

    Czwartek, 1 grudnia 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 6

    Stało się... Piotrek urwał w końcu przerzutkę, oraz ten niespotykany, niezdobywalny w dzisiejszych silnie zglobalizowanych i mocno zurbanizowanych, czasach hak.

    Stało się to po tym jak Piotrek zaproponował zabawę "kto będzie miał najwyższą kadencję"...
    Wyruszyliśmy z Tomkiem i Pawłem na szutry w okolicy Trzciany, a konkretnie ostatnie Woliczce. Jest to ostatnia ostoja zjazdów przed morderczymi dla naszych maszyn, miejsc płaskich jak stół na północ (brrrrr!).
    Udało się na szczęście skuć łańcuch i Piotrek zrobił sobie singla, co na fullu rodzi pewne wątpliwości, bo nie wiedzieliśmy czy zawiecha przypadkiem nie ciągnie łańcucha przy skoku, ale okazało się że nie.
    Wyjazd oczywiście po zmroku, z cyklu "Nocna jazda", na którą zapraszamy na nasze forum

    Dzięki za jazdę.

    Szkoda tak świetnej przerzutki :(