Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49642.67 kilometrów w tym 8783.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.92 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Wpisy archiwalne w kategorii

    Po zmroku

    Dystans całkowity:7847.95 km (w terenie 1305.14 km; 16.63%)
    Czas w ruchu:292:33
    Średnia prędkość:19.44 km/h
    Maksymalna prędkość:300000.00 km/h
    Suma podjazdów:2454 m
    Suma kalorii:10000 kcal
    Liczba aktywności:190
    Średnio na aktywność:41.30 km i 2h 07m
    Więcej statystyk
    Dane wyjazdu:
    50.00 km 20.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna masakra piłą łańcuchową

    Czwartek, 27 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 1

    Nocna jazda z Tomkiem.
    Gdzies w kierunku na Łańcut i prawie w nim byliśmy. Sady w Albigowej itd. Wszystko prawie sam teren. Niestety w lasach iście prawdziwa polska wycinka drzew, czyli wszystko wala sie gdzie dwóch lub wiecej ziomków z piłami urżnęło. Takim sposobem, leśny singiel zmienił sie w ścieżkę zdrowia na piechotę.
    Gdzieś przed nadajnikiem docierają do nas krople deszczu, więc szybko docieramy na przystanek obok ośrodka kultury w zabratówce. Tam wlepka Bs i Rr, pomiędzy wieśniackimi wlepami stalowcow i resowiaków (jeśli oni jarają sie piłką nożną tych klubów, to chyba sa ślepi, albo po prostu są debilami:))
    Dalej juz jedziemy szturem i dojeżdzamy o dziwo prawie suchymi polami do lasku w Słocinie. Mokry zjazd i mylimy droge. Trudno. Przez pola i za kościołem w Słocinie dajemy na szose. Kolo Novej na myjnie i do domu:). Powrót okolo 23
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    48.00 km 24.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda z ekipą

    Wtorek, 18 września 2012 · dodano: 23.09.2012 | Komentarze 0

    Kolejna jazda z cyklu nocnego hardkoru w terenie. Tym razem w dużej ekipie, jak na nocne jazdy, czyli Marek, Tomek, Łukasz, Sławek oraz Michał, który odłączył się od nas w Lesie i pojechał sam do domu...
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    225.00 km 50.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:62.00 km/h
    Temperatura:28.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Beskid Niski + Bieszczady czyli jak zawsze masakra...

    Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 12

    Bieszczady, wcale nie takie łatwe na rower...


    Pobudka o 6.30 i budzę tez Kone. Mówił wieczorem ze będzie spał do 10, wiec mowie mu ze już 10. Nie miał zegarka wiec uwierzył.


    Dopiero po śniadaniu dowiedział się ze dopiero po siódmej hehe.
    Kolega w schronisku Mówił nam, ze najlepiej jechać sobie czarnym szlakiem do barwinka, bo jest fajnie w cieniu. No to pojechaliśmy. Mokro, w nocy były mgły, a do tego szło się w błotku bo o jeździe nie było mowy.






    -Po co zbierać drewno, przecież tutaj jest :)


    Długo pod górę, pod wieżę obserwacyjną, która okazała się nieczynna.



    Zjazd asfaltem na przejście w Barwinku i zrobiliśmy zakupy. Wybór produktów chyba większy niż w Tesco :P.
    Później pojechaliśmy asfaltem do skrzyżowania na Jaśliska. Podczas jazdy wstąpiliśmy do rzeczki Jasiołki. Ciężko było zakończyć pluskanie się w chłodnej wodzie, a w takim upale to najlepsza rzecz jaką można spotkać na trasie. Rowery tez zostały umyte z błota.



    Zakupy w Jaśliskach. Dalsza droga to męka z gorącem i bąkami, których było strasznie dużo. W lesie mniej, ale na polach olbrzymia ilość. Rzucały się na nas, bo byliśmy jedynymi ofiarami na tym obszarze.


    Chwilowa kąpiel w Jasiołce i dalej jazda na górę i Rezerwat Kamień.
    (oczywiście że Kona pozuje)

    Szlak jednak okazał się pieszy ;) Ale takie piesze są najlepsze na rower MTB.
    Jedziemy i jedziemy...


    Na szczęście to nie tędy ;)

    Bardzo fajny singiel. Tak, cały dzień jechaliśmy tym singlem :D
    Miałem przyczepioną butelkę 1,5 litrową na bagażniku do sztycy i ta o dziwo jakoś się trzymała, a zjazdy były czasami dość hardkorowe.

    Butelka trochę drżała, aż po zdjęciu jej zauważyłem, że jeszcze kilka zjazdów, a by się przetarła...
    Woda w tym dniu to największa wartość, szczególnie że nie mieliśmy tam na górze żadnego źródła wody.

    Mijamy cmentarze z I wojny światowej:


    Przejechaliśmy tez przez dość rozległe torfowisko:


    Szlak po słowackiej stronie był lepiej oznaczony i przygotowany. Oni to jednak się starają. Tam gdzie jest błoto, kładli takie mosteczki z drewna, albo kawały drzew.
    W końcu dojechaliśmy do przełęczy i przejścia granicznego w Radoszycach. Normalnie dziki zachód. Zero samochodów. Minęło nas za to 2 bajkerów.


    Siedzimy sobie w miejscu gdzie było napisane żeby nie śmiecić... no i lud nie słuchał;)


    Po krótkiej naradzie, wyszło, że jedziemy jeszcze chwilę szlakiem czerwonym i niebieskim aż do Nowego Łupkowa. Ta decyzja to był błąd.
    O chyba nie za wiele osób chodziło tamtym szlakiem, więc było masę powalonych drzew, błota, ale w paru miejscach dało się nawet fajnie zasuwać. Pietro zasuwał, a Konę lekko odcinało, bo woda mu się skończyła. Myśleliśmy że jeszcze tylko trochę i zjedziemy sobie koło tunelu, ale tak nie było.
    Słowacy jak już pisałem, dobrze znakują szlaki i nawet takie wypasione namiociki stawiają :D

    Piotruś się cieszy z nowego domku :D


    Zjechaliśmy tylko na Polską stronę i już zgubiliśmy nasz szlak. Coraz gorsze chaszcze. Przedzieramy się przez coraz wyższe trawska, coraz więcej pokrzyw, ostów i bąków. Spotykamy chyba 4 człowieka na tym szlaku. Albo to fatamorgana...
    Pietro się wkurza, bo chyba za daleko zaszliśmy. Idziemy na przełaj. I to jest błąd. Chaszcze i trawa wysokie jak my i do tego powalone drzewa, do tego chmara bąków.
    Jednym słowem aaaaa! spieprzamy szybko!
    Piotrkowi puszczają nerwy (ale z niego to i tak niespotykanie spokojny człowiek), a Kona jak zwykle, nic nie pokazuje że mu źle. Drze do przodu. W końcu wyłazimy na tunel. Trochę ciężko zejść, ale są jakieś takie kaskady dla wody, jak schody, więc jakoś złazimy. Idziemy po murze oporowym tunelu. Niezbyt to bezpieczne, bo ściana ma ze 4-5 metrów wysokości i w razie potknięcia lecimy w dół do rowu odwadniającego.

    (gdzieś w centrum zdjęcia widać głowę Piotrka)


    Przypominam że cały czas nieśliśmy rowery, szliśmy szerokim na 30cm murkiem i jeszcze zabijaliśmy bączale. Czad :D
    W końcu jakoś zeszliśmy na tory i jedna myśl. Spierniczać od tej całej chmary bąków! Jazda po torach i obok. Jak się okazało, szlak wychodził trochę dalej... ożesz kurde.

    W Nowym Łupkowie wypasione bloczki, dużo młodych ludzi, ogólnie miejscowość jakoś nie bardzo pasująca jak na Beskidzko-Bieszczadzkie warunki. Niestety sklep zamknięty. Jedziemy praktycznie o suchych zbiornikach w poszukiwaniu wody i czegoś do jedzenia. Do Cisnej, czyli tam gdzie chcieliśmy, niestety nie dojechaliśmy. Za to znaleźliśmy zagrodę Chryszczatą, ale ceny nas powaliły. Bez komentarza.
    Pod zagrodą planowaliśmy co dalej. Wiemy że jutro nie mamy szans zaliczyć podobnych terenów i jeszcze wrócić do domu na poniedziałek rano. Odpuszczamy jednogłośnie. Wcinam konserwę, Kona piwo i z tego wszystkiego rodzi się pomysł, żeby nie jechać już na Cisną, tylko jeszcze dzisiaj wrócić nocą do domu. No to ok :D
    Pewnemu fajnemu psiaczkowi spodobał sie plecak Kony ;) he he he




    Znajdujemy jakimś cudem sklep. Otwarte! jeee! (a było po 19) nakupiliśmy żarcia i picia na całą noc. Jeszcze pozostało nam tylko podjechać na przełęcz Żebrak i do domu.
    Podjeżdżamy. Robi się już ciemno, cieszymy się że w końcu uwolnimy się od bąków i będzie chłodniej. Podjechaliśmy, ale nie ma gdzie zrobić ogniska.
    Zjechaliśmy już po ciemku na dół aż na Rabe. Potem do Baligrodu. Tam w czołgu wyczaiłem łańcuch KMC8 :D
    Wcinamy odpoczywamy i jedziemy aż do Huzelów. Tam o północy jakimś cudem udaje nam się rozpalić ognisko nad Sanem. (dobrze że pewna pani pożyczyła nam zapalniczkę).


    Kiełbaska w końcu się upiekła i już koło 1 skończyliśmy jeść. Kona jako miszcz wędzarnik piekł najdłużej, ale za to jaaak:D

    Ja wiozę swój napęd rakietowy:


    Ten rozdział będzie się nazywał "walka z sennością". Po ponad 12 godzinach jazdy w terenie, szykowało się kolejne kilka godzin jazdy nocą do rana. Niestety organizm zaczynał już mówić "idź że spać chłopie, za dużo roweru na dzisiaj, żeby jeszcze nocą naginać".
    Nocą jednak było bardzo fajnie, bo chłodek i ruch praktycznie zerowy. Kona i ja wystrzeliliśmy pod Zagórz i jakoś tak nam się dobrze jechało, że Pietro został gdzieś w Sanoku i pojechał sobie sam na Dydnię. Czekaliśmy na niego chyba ze 20 minut w Sanoku.
    Kupiłem sobie napój energetyczny i nawet działał. Zasuwałem sobie raczej fajnym tempem, na zmianę z Piotrkiem. Na stacjach benzynowych jedyną potrzebą jak zauważyłem było piwo. Podchodzi spragniony jego mość, albo i nie mość i mówi nerwowym głosem: sześć żywców! prosz...
    Kolejny też kupił ileś tam piw. Ludzie to kurde mają potrzeby o 2 w nocy. Zamiast spać, to jadą gdzieś po nocach jak debile;)

    Nawalamy z Sanoka do Brzozowa, nawet dobrze idzie. Piotrek walczy z oczami, które chcą mu się zamknąć. Nogi się kręcą. Ciśniemy tempo, bo wtedy trudniej zasnąć. Przed Domaradzem Piotrek nie daje rady, bo senność go strasznie męczy. Dopiero w Jaworniku niebyleckim o 4 ileś tam, kupujemy po energetyku i jedziemy dalej. Jak się okazało, na Piotrka taki energetyk nie działa dłużej niż pół godziny.
    Lutcza! Prawie dom. Już dawno jest jasno. Jakoś dotoczyliśmy się do domu. Jest prawie 7, więc wychodzi na to, że mieliśmy prawie 24h w siodle. Dojeżdżam do domu, nie chce mi się spać. Myję się jem coś i położyłem się spać... Spałem długo.

    Czas jazdy będzie mi znany, gdy Piotrek mi poda.

    Dane wyjazdu:
    39.00 km 19.00 km teren
    02:03 h 19.02 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda - Tak sie jakoś fajnie jechało...

    Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 0

    Skład: TMXS, Pr0zak, Calypso.
    Standardzik :)
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    92.20 km 0.00 km teren
    04:36 h 20.04 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda z Asią i dojazdy do serwisu.

    Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 0

    Co tu dużo pisać. Pojechaliśmy z Asią na rozgrzewkę w okolice Czudca. Przyjemna temperaturka. Trochę podjazdów. I tak dalej ;)
    50km to nocna jazda z Asią, a reszta to dojazdy serwisowe.
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    52.00 km 32.00 km teren
    02:52 h 18.14 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocne szutry

    Środa, 9 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 5

    Nocna jazda z Tomkiem. Dzisiaj zarypiaszcze szuterki :) Jechało się wyśmienicie.


    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    65.00 km 0.00 km teren
    02:56 h 22.16 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nockowa i płasko...

    Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 2

    Z Asią jak często.
    Jedno zdjęcie z dokumentacji:


    Dane wyjazdu:
    51.00 km 0.00 km teren
    02:26 h 20.96 km/h
    Max prędkość:46.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Łodekryncił mi sie benbenek...

    Czwartek, 5 kwietnia 2012 · dodano: 05.04.2012 | Komentarze 4

    Jednakowoż... Nadmienię, że to moja wina, bo go ściągałem czyściłem, no i niedokręciłem. Zastanawiałem sie czemu takie luzy mam na kole...
    Jeśli ktoś potrzebuje naprawić coś niemożliwego, to ja jestem:)
    Kilometry z dojazdu do serwisu.

    Wczoraj wieczorem jeszcze jazda z Asia na Kielanówke i dalej...
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    23.00 km 20.00 km teren
    01:45 h 13.14 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:-10.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda z Tomkiem II

    Wtorek, 7 lutego 2012 · dodano: 08.02.2012 | Komentarze 0

    Wieczorem ruszyłem tyłek z Tomkiem. Jechało się jak zawsze super:)
    Przez pola ciągły młynek, by się w ogóle utrzymac na rowerze, a za Marsjańską mieliśmy kilometr pchania.
    Kategoria Po zmroku


    Dane wyjazdu:
    38.00 km 30.00 km teren
    02:50 h 13.41 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:-6.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Zimowa głupawa z Pietrkami :D

    Wtorek, 24 stycznia 2012 · dodano: 25.01.2012 | Komentarze 7

    Pojechaliśmy na niezłą nocną masakrę w terenie.
    Jechał ze mną Piotrek i Piotrek
    Działo się...

    Kona odstawiał niezłe jazdy hehe
    Tym razem dostaliśmy wszyscy potężną dawkę endorfin :D
    Dla takich wyjazdów się żyje ehh...

    Najpierw jechaliśmy przetrzeć szlak nad Wisłokiem, a tam masę śniegu który zmuszał nas miejscami do pchania rowerów. Jazda na bezustannym młynku.
    Potem jakoś udało nam się dostać na Lutoryż i podjechaliśmy na Bibigórę II
    Kona oczywiście zaczął pchać się w tereny...
    Jazda po rowach za to była spektakularna:D

    Reszta na zdjęciach i filmie:

    Jechał, jechał i dojechał:D (i to nie jeden raz...)


    Dziadzio mróz, albo Papa Smerf, jak kto woli :P




    Spokój u drugiego Piotrka, jako przeciwwaga dla pierwszego Piotrka ;)



    Reszta na filmie, który kręciłem trzymając aparat w ręce, więc nie mogłem szybko jechać, a szkoda.



    Bonusowy filmik:D