Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49843.67 kilometrów w tym 8885.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.92 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Wpisy archiwalne w kategorii

    Moje zdjęcia

    Dystans całkowity:20147.01 km (w terenie 4756.61 km; 23.61%)
    Czas w ruchu:670:59
    Średnia prędkość:18.68 km/h
    Maksymalna prędkość:76.20 km/h
    Suma podjazdów:31699 m
    Suma kalorii:20000 kcal
    Liczba aktywności:317
    Średnio na aktywność:63.56 km i 3h 35m
    Więcej statystyk
    Dane wyjazdu:
    27.60 km 10.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:1.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    iUrwał przerzutę!

    Czwartek, 1 grudnia 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 6

    Stało się... Piotrek urwał w końcu przerzutkę, oraz ten niespotykany, niezdobywalny w dzisiejszych silnie zglobalizowanych i mocno zurbanizowanych, czasach hak.

    Stało się to po tym jak Piotrek zaproponował zabawę "kto będzie miał najwyższą kadencję"...
    Wyruszyliśmy z Tomkiem i Pawłem na szutry w okolicy Trzciany, a konkretnie ostatnie Woliczce. Jest to ostatnia ostoja zjazdów przed morderczymi dla naszych maszyn, miejsc płaskich jak stół na północ (brrrrr!).
    Udało się na szczęście skuć łańcuch i Piotrek zrobił sobie singla, co na fullu rodzi pewne wątpliwości, bo nie wiedzieliśmy czy zawiecha przypadkiem nie ciągnie łańcucha przy skoku, ale okazało się że nie.
    Wyjazd oczywiście po zmroku, z cyklu "Nocna jazda", na którą zapraszamy na nasze forum

    Dzięki za jazdę.

    Szkoda tak świetnej przerzutki :(



    Dane wyjazdu:
    56.10 km 8.00 km teren
    03:20 h 16.83 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:-2.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda na Żarnową, albo jak kto woli Kopalinę

    Wtorek, 29 listopada 2011 · dodano: 30.11.2011 | Komentarze 0

    Tym razem z cyklu nocna jazda w terenie, zachciało nam się nie jechać za dużo w terenie, bo tylko na Grochowiczną podjazdem znanym ze zlotu, czyli koleinkami i dośc stromo w górę. Za lasem postój na miejscu ognsikowym:


    Podjazdy okazują się cudowne gdy jest zimno, bo zjazd do Czudca to kriogeniczna wycieczka:p Zimno jak cholera i przewiewa wszystko. W dodatku jest dość długi i jeszcze od zawietrznej strony, więc efekt jest spotęgowany. Na samym dole czuje się jakby było z -10.

    Pomyśleliśmy że nie mamy czasu na jazdę w terenie, bo nie wiadomo jak z naszymi zapasami energii, więc drzemy asfaltem. Po drodze jakieś wiejskie buroki coś do nas mają, ale na szczęście nie reagujemy, bo nie chcemy robić krzywdy tym istotom ;)

    Coraz wyżej...
    Na górze jeszcze singlem przy drodze i znowu na asfalt. Wieje prosto w mordę, chociaż w mieście nie wiało praktycznie wcale. Zimno jak pieruuuun!
    Skręt w lewo i jazda pod Brzozę, czyli drzewo jakieś 100m od stacji meteo, gdzie podziwiamy Rzeszów i Strzyżów. I tam tez ta fotka:


    Chciałem zrobić zdjęcie Rzeszowa i Strzyżowa, ale tak wiało, że aparat nie bardzo stał i zdjęcia wychodziły rozmazane.

    Powrót gdzieś o 22.30 (mój)


    Dane wyjazdu:
    48.20 km 25.00 km teren
    03:35 h 13.45 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Jechalym we cy chłopa w gore! oras w dół...

    Sobota, 26 listopada 2011 · dodano: 27.11.2011 | Komentarze 12

    Takie tam jazdy w górę i dół, czyli konkretnie Magdalenka zajeżdżana od tyłu;) (czemu się to kurde nazywa Magdalenka... chociaż Piotrek, tez nie brzmi lepiej;))
    Pod sceną zjawił się Tobol i Marek.
    Niestety reszta kręciła chyba we śnie, bo nie przyjechali wyjątkowo pod scenę. Może śnieg wystraszył.
    No to ruszyliśmy pod górkę. Ja na moim klocku miałem wątpliwości, czy dobrze zrobiłem jadąc nim na trasę z ludźmi na HT, ale niee:)

    Jakieś 100m od sceny wołam do Tobola "uważaj bo kładka śliskaaa!" ale nawet nie zdążyłem dokończyć, a Tobol już leżał.
    Markowi nie odpowiadało tempo jazdy, ale ja też nie miałem ochoty na zasuwanie, bo jakoś nie mogłem się rozkręcić.
    Wjeżdżamy do lasu i Marek już ma pierwszy uślizg. Liście są mokre, czyli nawet dobrze, bo susza na Podkarpaciu, przynajmniej trochę wody wsiąknie i będzie git.

    Postanowiliśmy jechać przez las jak nam GPS pokazuje, w zasadzie jak wyznaczylismy sobie na mapie GPSa nasz punkt docelowy.

    I wpakowaliśmy się w to:

    Od razu mówię, że zjechać by się dało, ale niestety do wody:)



    Marek czeka na pomoc...

    której mu udzieliłem, bo nosić rower to ja umiem:P (niestety)

    Dalej już trasą Skandii.
    Pod nadajnikiem Marek nas opuszcza, a my z Tobolem zasuwamy jeszcze chwilę trasą i Asfaltem na zalesie do domu.

    Rower usyfił się chyba najmocniej od 3 miesięcy. (tyle nie padało..)

    Trasa z GPS Marka:
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    44.00 km 15.00 km teren
    02:43 h 16.20 km/h
    Max prędkość:57.00 km/h
    Temperatura:1.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Czerwona Marsjańska góra nocą!

    Czwartek, 24 listopada 2011 · dodano: 25.11.2011 | Komentarze 1

    Jazda że hej, a nawet ho i haha. od 19
    Razem ze mną był Piotrek, Tomek, albo ja byłem razem z nimi...;) Kto to wie...

    Ja to zawsze bywa z Koną, tempo jest raczej bardziej niż mniej, więc trzeba używać nóg również na zjazdach.
    Pojechaliśmy zalewem, potem krzaczorami obok Wisłoka, gdzie żyją gigantyczne BOBRY!
    Dalej już jazda na Grochowiczną od strony babicy i jazda przez pola, gdzie stał sobie kiosk i chcieliśmy kupić piwko i snickersy. Okazało się że koleś nie miał koncesji i mógł sprzedawać tylko motyki i sztychówki.

    "No to jedziemy Radziu" :)

    Dalej po podjeździe Piotrek wpadł na pomysł by pojechać w las, bo tam na dole jest jakiś strumyk, potem się w górę jedzie i będziemy.

    Jedziemy w dół i nagle ciap, w bagienko. Ja mam całe buty jak świeżo wykopane ziemniaki. No to jedziemy przed siebie. Okazuje się że zrobiliśmy kółko i musimy znowu podjechać w górę (dobrze że nie w dół...). Drzemy. Piotrek na górze wpada na ten sam pomysł:P
    Skręcamy do lasu, ale tym razem drzemy ostro w lewo. Drzemy drzemy, ale niestety krzaczory. Po chwili wycofujemy się jak na ludzi roztropnych przystało :P
    Jedziemy pod Grochowiczną, potem las, krzyż, zjazd gdzie Tomek dostaje skrzydeł i zasuwa już mocno... (może po herbatce?:D:D)
    No i zdobyliśmy czerwoną górę...

    Potem w dół i jazda na Kielanówę przez pola i zagajniki.

    Dobra herbatka była heeeee....


    Znaleźliśmy fajny rower przy marsjańskiej górze :O

    Chociaż wszelakie przesłanki mówią, że jechał nim Tomek, ale kto to wie... ciemno było.

    Dane wyjazdu:
    50.90 km 35.00 km teren
    02:48 h 18.18 km/h
    Max prędkość:53.00 km/h
    Temperatura:-2.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Do czerwonego światełka jedziem!

    Wtorek, 22 listopada 2011 · dodano: 23.11.2011 | Komentarze 2

    Gorąco, upalnie, duszno...


    Można było sobie tak wmawiać na zjazdach gdzie zimnica dawała po uszach i twarzy.
    Ale na szczęście to nic dla endurowców z podkarpacia:D
    Jechaliśmy z Tomkiem i Pawłem (o ile dobrze pamiętam imię) w stronę nadajnika niedaleko Trzciany. Ostatni bastion podjazdów przez płaskimi jak stół terenami północnymi, czyli pradoliny karpackiej.
    Moja druga lampeczka też się przydawała na zjazdach, bo kolega Paweł nie miał zbyt mocnej więc jechał między nami.

    Kilkanaście km przez pola i szutry, a później zjazd do Nockowej, i dalej już podjazdem pod wielki las. Zimno że japierdziu. Ja miałem jeszcze lekki kaszel bo kilka dni miałem katar, ale jakoś dzisiaj gdy to pisze wszystko cudownie przeszło:D (to przez rower)

    Mimo jednej pary skarpetek i moich tanich butów (a jednak dobrych), nogi mi nie zmarzły. Tomkowi doskwierał trochę mróz (bo było poniżej zera), ale poskakał i było lepiej. Na polach i w lesie było trochę śniegu który spadł rano. W mieście szybko się roztopił, a tam leży pewnie i dziś.
    Leśny zjazd byłby teraz niebezpieczny, bo zrobiła się mała warstwa lodu, ale na szczęście podjeżdżaliśmy.
    Po wyjeździe z wielkiego lasu zjechaliśmy drogą do mogielnicy, a na zjeździe mało co nie wpakowaliśmy się w psa który biegał i był brązowy, więc przy 50km/h nie było go widać. Musiałem się drzeć by spieprzał.

    Przez pola w Racławówce dojechaliśmy na Zawiszy.



    Ciemno... zimno...


    Dziwne zdjęcie, bo próbowałem zrobić HDRa ze zdjęcia z lampą i bez lampy :)


    Niestety aparat siostry mimo większego zaawansowania robi jakoś gorsze zdjęcia, albo po prostu nie obczajam jego zachowań. Mimo że ta sama marka, ale wyższy model.

    Zapraszamy w czwartek o 19 na jazdę w teren!

    Dane wyjazdu:
    47.00 km 20.00 km teren
    03:04 h 15.33 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Ostra jazda na Magdalence...

    Sobota, 19 listopada 2011 · dodano: 21.11.2011 | Komentarze 1

    No ta to ma fajne krągłości... no i te dzwony...
    Piotrek nawet jeden poruszał :D

    Oczywiście chodzi o zjeżdżony szlak na Magdalenkę, czyli kaplicę.
    Wybraliśmy się oto pięknego zimnego dnia (a wiało czasami jak cholera...)
    3 fulle na 3 chłopa. Piotrek, Tomek (nasz nowy kompan) i ja ze swoim czołgiem.
    Ostatnio coraz częściej zaliczam glebe. Las jest pełny liści, nie znam niektórych szlaków, a nawet gdybym znał, to koleiny pojawiają się i znikają jak meandry na rzece, a nawet szybciej. Dobrze że prędkości nie są za wielkie. W sumie to przy większych rower zachowuje się jak duży żyroskop, a kto wie czy dwa ciężkie koła nie postawiły by tego roweru w pionie gdy ten już by leżał (ja mówiłem że on żyje!).

    Pojechaliśmy częścią trasy skandii, gdzie jeszcze wiszą folie i strzałki, więc śmiało można trenować na za rok.

    Olej hydrauliczny który super działał w cieple, niestety tym razem stał się zbyt gęsty...


    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    70.00 km 5.00 km teren
    04:00 h 17.50 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Z Asią na Strzyżów

    Czwartek, 3 listopada 2011 · dodano: 23.11.2011 | Komentarze 4

    Tym razem na czerwonym sztywniaku;)


    Więcej u Asi, bo innych zdjęć nie mam:p

    www.bikemap.net/route/1323954
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    6.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Jakby tu... co by tu i ile tego kurde się narobiło.

    Wtorek, 25 października 2011 · dodano: 25.10.2011 | Komentarze 5

    No i mam w końcu neta, przyzwoitego, a przynajmniej całkiem darmowego i do tego mobilnego
    Niestety nie pamiętam już gdzie jeździłem, wiem tylko jedno. Oba liczniki mają na koncie od ostatniego wpisu jakieś trylion dni temu, po parę km.
    Jeden ma 1263km, a drugi prawie 500km.
    No i pytanie, co tu teraz z tym fantem zrobić?

    Nic nie wpisywałem, bo miałem robotę po prawie 12h, gdzie ledwo żyłem lub po prostu jedynym moim pragnieniem było jak najszybsze położenie się w łóżku. Obecnie zasiliłem rzeszę młodych, pięknych, dobrze wychowanych i wykształconych... bezrobotnych

    Rower za to dostał prawie nowy napęd, czyli 3 nowe łańuchy jakże dobrze znanej wszystkim wietnamskiej firmie, która produkuje łańcuchy nawet do maszyn, czyli Yaban.
    Do tego przybyły dwie kasety, zębatka SLX, nowa opona, klocki i kilka pierdół.
    Nowym nabytkiem stał się też zapas izotonika na zimę (wiem, porąbało mnie ).
    Zrobiłem też wymianę uszczelek w domainie. Hula teraz pięknie. Olej hydrauliczny za 60zł za litr też powinien być dobry, szczególnie że 2.5W. Oryginalny JCB (taki tylko mieli w robocie za darmola, to wziąłem )

    Asi też zakupiłem oponki i różnego rodzaju pierdółki.

    Na koniec pytanie dla odwiedzających: Jak mam wpisać te km, zapomniawszy gdzie byłem?


    No to by było na tyle.
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    7.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nowe gumki...

    Poniedziałek, 3 października 2011 · dodano: 23.11.2011 | Komentarze 1

    Kiedyś tam pojechałem do NSB po nowe uszczele do mojego pancernego uginacza, czyli RS Domain. Przy okazji wymieniłem też olej i wyczyściłem amora wewnątrz. Co dziwne, po tych kilkunastu tys km, nie było tam praktycznie wcale brudu. Uszczelki się tylko wytarły i zaczęły puszczać olej no i to mnie irytowało.
    Co dziwne, w sklepie dałem mniej za oryginały, niż na allegro (prawie 50zł taniej)

    Teraz amorek działa zauważalnie lepiej.

    Stara i nowa:
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    134.00 km 50.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Strzałówka z Koną - tam to jest jazda

    Niedziela, 2 października 2011 · dodano: 21.11.2011 | Komentarze 0


    Po awarii na Wilczym, nie poddaliśmy się z Piotrkiem i wyruszyliśmy na Strzałówkę.
    Na chama darliśmy przez pola, byle tylko w terenie i kręciliśmy się nieraz w koło:D:D
    W Lutczy wyjechaliśmy za stacją, więc nawrót i już na dobrą drogę, gdzie jej... nie było, za to bardzo fajne dwa pieski, które zachciały być głaskane, więc dzięki temu dzisiaj mogę pisać te słowa tymi rencyma;)
    W gorę, w lewo, w prawo, koło domu (ma się tę pamięć, co :D), potem zeżarliśmy jabłka których wtedy było dużo. No i zjeżdżamy na dół szutrem i kurzawicą, gdzie kona zakurzył facetowi spodnie kościołowe... facet zły, a ja jeszcze nadjechałem.
    No to w dół pod sklep, gdzie dziadek (tubylec) mówi nam że na strzałówkę się nie da rowerem, żebyśmy zostawili u niego pod domem. My na to: my nie z tych waćpanie, co swoje rumaki zostawiają przed bitwą u chłopa na dziedzińcu;)

    Po zdjedzeniu mojego wysokokalorycznego żarcia, czyli czekolady, buły, konserwy, a Piotrek po swoim równie mocnym jogurcie ;) Ruszylim dalej podbijać górę niezdobytą...

    Podjazdy szły fajnie, czasem tak w pionie że nie szło się utrzymać. Na szczycie postój i jazda w dół nieznanymi nam drogami.
    W lesie za GPS robi mój kompas. Jak się okazało, trafilismy na tak fajne drogi leśne, że mieliśmy rowerową ekstazę:) Górka jest rewelacyjna. Powleczona siecią dróg leśnych i z dużą ilością szybkich zjazdów i stromych podjazdów. Tam też zgubiłem pokrętło od amora. W zasadzie Zjazd w kierunku góry Czosnki od Strzałówki to rewelacja. Da się też dojechać do suchej góry, ale jest stromo że hej, a nawet ho ho ;)

    Myślę że filmik pokaże chociaż trochę jak tam jest. Warto się tam wybrać, ale koniecznie mocnym sprzętem, bo nawet nas na fullach nieźle wytłukło.
    Jeszcze nie raz zaliczymy tą fajną górę.

    Filmik z jazdy (mocno stracił na jakości..)


    Bardzo stroma ulica w Strzyżowie... Warto się wybrać.

    Herby:


    Mapka będzie...
    Kilometry się nie zgadzają, bo nie uwzględnia błądzenia.