Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49918.67 kilometrów w tym 8920.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.92 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Wpisy archiwalne w kategorii

    Moje zdjęcia

    Dystans całkowity:20222.01 km (w terenie 4791.61 km; 23.70%)
    Czas w ruchu:670:59
    Średnia prędkość:18.68 km/h
    Maksymalna prędkość:76.20 km/h
    Suma podjazdów:31699 m
    Suma kalorii:20000 kcal
    Liczba aktywności:319
    Średnio na aktywność:63.39 km i 3h 35m
    Więcej statystyk
    Dane wyjazdu:
    50.00 km 5.00 km teren
    02:30 h 20.00 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    To jest porządne śniadanie każdego rowerzysty:

    Sobota, 10 grudnia 2011 · dodano: 10.12.2011 | Komentarze 5


    ...bo musi być z czego kręcić;)
    Na to jeszcze sos czosnkowy, żeby mnie wilki w lesie nie gryzły.
    Miałem drzeć z ludźmi spod sceny, ale nie wyrobiłem się. Potem jakoś szybko się zebrałem i jakieś 11.40 pojechałem samotnie moim czerwonym rowerem, przeznaczonym właśnie do samotnej jazdy, w terenu znane i bardziej znane, oraz raczej znane;)

    Na początek tradycyjnie nie pojechałem tak jak zawsze, bo skręciłem sobie na Kielanówkę... a zresztą co ja bede tutaj pisał. Mapka na dole.
    Info pod zdjęciami.


    Nie... tędy to ja nie jechałem, ale fajnie wygląda:D
    Za to znalazłem się na górze pod znanym chrześcijaninonanom takim jak ja, krzyżem w Niechobrzu:

    Tak, to jest rower, nie krzyż. Zrobiłem mu zdjęcie, bo taki fajny jest;)

    Na górze trochę śniegu i coraz więcej śniegu.

    Ostatecznie wcale nie tak dużo, ale gęba się cieszy.

    Zjechałem sobie szosą do Czudca, potem spokojnie podjazd na Grochowiczną i stamtąd spozirałem na taki widoczki:

    Podjazd...

    Podjazd...

    Podjazd... i juz prawie jestem na górze.


    Tędy dzisiaj nie jechałem;) Ale to znany i lubiany podjazd szosowy drogą na słynną Kopalinę, która dzisiaj wyglądała tak:

    Prawie jak w wysokich Taterach.

    Podszedłem sobie trochę w pole i widzę na dole skrzyżowanie przez które jedzie się na Wyżne i Babicę:

    Nie wiedziałem że to tak fajnie wygląda.

    Było tak pięknie, że nie jechałem wysokim tempem, tylko podziwiałem...
    Aż tu nagle, śnieg!

    Na zjeździe bałem się, bo jednak mam z tyłu semislicka, a SS ma glace jak niejeden 50-latek;)


    I do domu tradycyjnie przez Boguchwałę, ale coś mnie podkusiło by pojechać tam prosto przed tunelem. Jednak zrezygnowałem, ale kurde okazało się że mogłem, bo dalej robili przejazd kolejowy i musiałem naginać naookoło.
    Następnym razem jadę przez nową drogę.


    Do tego jeszcze zaległe km z wczoraj.
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    93.00 km 30.00 km teren
    05:55 h 15.72 km/h
    Max prędkość:60.00 km/h
    Temperatura:3.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    W górę! na ognicho, a las chyba nie spłonął;)

    Sobota, 3 grudnia 2011 · dodano: 04.12.2011 | Komentarze 11

    Napisałem na forum, że jedziemy na ognisko na taką fajną górkę, która nazywa się Strzałówka.

    (fota z panoramio)
    Rano zjawił się jeszcze Tomek bym mu podregulował przednią przerzutkę, bo coś nie hulała. Okazało się, że w serwisie założyli mu w złą stronę taką blaszkę trzymającą linkę.


    Po drodze na ognisko, czekało nas wiele perypetyii :p

    Najpierw jazda wzdłuż Wisłoka, aż na szutry i kładkę, która... jeszcze wisi i ma się w sumie dobrze. Czytałem że jest zbudowana w 1949... no to super:)

    Jak się okazuje, nie jedziemy wcale na Kopalinę, ale drzemy przez Wilcze, bo tak chyba wychodzi bliże, albo tak nam się Piotrkiem tylko wydawało.

    Jedziemy na Przylasek, mijamy dirtowca, a przerzutka Tobola zaczyna strugać korbę. Okazało się, że ma już luz i po prostu zwisa na blat.

    Na górze Piotrek testuje zachowanie pieska (wilczura) czy owy piesek dobrze reaguje i nie pozwala wjechać na posesję. Piesek latał sobie oczywiście dziko po ulicy :)


    Zjeżdżamy do Hermanowej, potem już podjazd niestety asfaltowy do Sołonki.


    U góry Piotrek zwierza mi się, że coś mu wpadło do buzi;) Nie powiem co, bo to tajemnica. Jemy i pijemy.
    Wcześniej Piotrek husia się na huśtawce, którą wywala, a za chwilę wychodzi dziadek ze sklepu. Na szczęście huśtawka już stoi :D

    Zjazd do lasu przy cholernym wietrze w twarz. Pierwszy raz zdarzyło mi się dokręcać na zjeździe prawie na młynku. Pewnie pojechałbym w tył w górę, gdybym przestał pedałować.

    Tomek zaczyna mieć kryzys, ale jakoś udaje mu się go pokonać. Bo to w psychice często tkwi kryzys.
    Na wilcze zajeżdżamy jakoś tak nawet fajnie, bo nie wieje, gdyż żesz, ponieważ, iż jedziemy lasem oraz nielasem, ale polanami ;)
    Tam Kona zwierza nam się z tego co mu wpadło do buzi;)

    Znajdujemy sznurek, a Piotrek chce mnie holować pod górę. Na samą myśl o hamowaniu moim rowerem, wiążącym się z jednoczesnym wyciągnięciem roweru spod tyłka Kony, robi mi się wesoło:D ale rezygnujemy z tego zwariowanego planu.
    Za to sznurek zabrałem do kieszeni, bo może akurat się przyda do holowania kogoś w razie awarii, czy utraty przerzutki...



    Konie nie robiłem, bo zapierdzielał za szybko, a mój autofocus nie działa przy tak szybko poruszających się obiektach.

    Zjazd z Wilczego po stromym zboczu do Gwoźnicy górnej. Tam chłopaki kupują po kiełbasie, chleb i keczup.
    Kona chce jeszcze piwko, ale nie ma gdzie schować biedulka:D
    Ze sklepu wychodzi koleś z dwoma siatami pełnymi browarów... Kona jeszcze bardziej chce piwko!

    Zaczyna gonić nas zwariowany piesek Husky, ale najpierw wpada z łańcuchem w rower Tomka. Fajny psiak, mogliśmy go zabrać i zrobić sobie Bikejoring...

    Podjazd koło cmentarza i zjazd z super widoczkami prawie do Lutczy. Tam w lesie robimy sobie jednak ognisko, bo zgłodnieliśmy, a tam nie wiało i był daszek (wcześniej lekko kropiło)


    Mieliśmy szczęście że ktoś strugał płot i było dużo wiórów z kory. Pozbieraliśmy to i szybko rozpaliliśmy ognisko.
    Potem wiadomo co:)


    Pieczona czapka... mmm rarytas :D

    Na powrót jedziemy jeszcze na Strzałówkę, ale niestety jakieś 3km przed szczytem rezygnujemy, z powodów znanych jedynie drugiej części grupy, czyli Tomkowi i Łukaszowi.
    Piotrek ma niedosyt terenu, więc Łukasz i Tomek uderzają asfaltem na Rzeszów, a ja z Koną jedziemy na Kopalinę czarnym szlakiem i żółtym konnym. Jest już całkiem ciemno. Zaliczam glebę w koleinie. Na górze jest sporo błotka. Czuć że polało trochę. Zjazd jak w bajce. Cały czas z wiatrem. Piotrek zalicza małą glebę na koleinie dalej.
    Zjeżdżamy do Czudca, jedziemy na Grochowiczną terenem. Jedzie się super. Kiełbasa doszła. W lesie pięknie i cicho, oraz ciemno.
    Dalej standard. Zalewem do domu.

    (mapka rysowana)

    Dane wyjazdu:
    27.60 km 10.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:1.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    iUrwał przerzutę!

    Czwartek, 1 grudnia 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 6

    Stało się... Piotrek urwał w końcu przerzutkę, oraz ten niespotykany, niezdobywalny w dzisiejszych silnie zglobalizowanych i mocno zurbanizowanych, czasach hak.

    Stało się to po tym jak Piotrek zaproponował zabawę "kto będzie miał najwyższą kadencję"...
    Wyruszyliśmy z Tomkiem i Pawłem na szutry w okolicy Trzciany, a konkretnie ostatnie Woliczce. Jest to ostatnia ostoja zjazdów przed morderczymi dla naszych maszyn, miejsc płaskich jak stół na północ (brrrrr!).
    Udało się na szczęście skuć łańcuch i Piotrek zrobił sobie singla, co na fullu rodzi pewne wątpliwości, bo nie wiedzieliśmy czy zawiecha przypadkiem nie ciągnie łańcucha przy skoku, ale okazało się że nie.
    Wyjazd oczywiście po zmroku, z cyklu "Nocna jazda", na którą zapraszamy na nasze forum

    Dzięki za jazdę.

    Szkoda tak świetnej przerzutki :(



    Dane wyjazdu:
    56.10 km 8.00 km teren
    03:20 h 16.83 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:-2.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Nocna jazda na Żarnową, albo jak kto woli Kopalinę

    Wtorek, 29 listopada 2011 · dodano: 30.11.2011 | Komentarze 0

    Tym razem z cyklu nocna jazda w terenie, zachciało nam się nie jechać za dużo w terenie, bo tylko na Grochowiczną podjazdem znanym ze zlotu, czyli koleinkami i dośc stromo w górę. Za lasem postój na miejscu ognsikowym:


    Podjazdy okazują się cudowne gdy jest zimno, bo zjazd do Czudca to kriogeniczna wycieczka:p Zimno jak cholera i przewiewa wszystko. W dodatku jest dość długi i jeszcze od zawietrznej strony, więc efekt jest spotęgowany. Na samym dole czuje się jakby było z -10.

    Pomyśleliśmy że nie mamy czasu na jazdę w terenie, bo nie wiadomo jak z naszymi zapasami energii, więc drzemy asfaltem. Po drodze jakieś wiejskie buroki coś do nas mają, ale na szczęście nie reagujemy, bo nie chcemy robić krzywdy tym istotom ;)

    Coraz wyżej...
    Na górze jeszcze singlem przy drodze i znowu na asfalt. Wieje prosto w mordę, chociaż w mieście nie wiało praktycznie wcale. Zimno jak pieruuuun!
    Skręt w lewo i jazda pod Brzozę, czyli drzewo jakieś 100m od stacji meteo, gdzie podziwiamy Rzeszów i Strzyżów. I tam tez ta fotka:


    Chciałem zrobić zdjęcie Rzeszowa i Strzyżowa, ale tak wiało, że aparat nie bardzo stał i zdjęcia wychodziły rozmazane.

    Powrót gdzieś o 22.30 (mój)


    Dane wyjazdu:
    48.20 km 25.00 km teren
    03:35 h 13.45 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Jechalym we cy chłopa w gore! oras w dół...

    Sobota, 26 listopada 2011 · dodano: 27.11.2011 | Komentarze 12

    Takie tam jazdy w górę i dół, czyli konkretnie Magdalenka zajeżdżana od tyłu;) (czemu się to kurde nazywa Magdalenka... chociaż Piotrek, tez nie brzmi lepiej;))
    Pod sceną zjawił się Tobol i Marek.
    Niestety reszta kręciła chyba we śnie, bo nie przyjechali wyjątkowo pod scenę. Może śnieg wystraszył.
    No to ruszyliśmy pod górkę. Ja na moim klocku miałem wątpliwości, czy dobrze zrobiłem jadąc nim na trasę z ludźmi na HT, ale niee:)

    Jakieś 100m od sceny wołam do Tobola "uważaj bo kładka śliskaaa!" ale nawet nie zdążyłem dokończyć, a Tobol już leżał.
    Markowi nie odpowiadało tempo jazdy, ale ja też nie miałem ochoty na zasuwanie, bo jakoś nie mogłem się rozkręcić.
    Wjeżdżamy do lasu i Marek już ma pierwszy uślizg. Liście są mokre, czyli nawet dobrze, bo susza na Podkarpaciu, przynajmniej trochę wody wsiąknie i będzie git.

    Postanowiliśmy jechać przez las jak nam GPS pokazuje, w zasadzie jak wyznaczylismy sobie na mapie GPSa nasz punkt docelowy.

    I wpakowaliśmy się w to:

    Od razu mówię, że zjechać by się dało, ale niestety do wody:)



    Marek czeka na pomoc...

    której mu udzieliłem, bo nosić rower to ja umiem:P (niestety)

    Dalej już trasą Skandii.
    Pod nadajnikiem Marek nas opuszcza, a my z Tobolem zasuwamy jeszcze chwilę trasą i Asfaltem na zalesie do domu.

    Rower usyfił się chyba najmocniej od 3 miesięcy. (tyle nie padało..)

    Trasa z GPS Marka:
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    44.00 km 15.00 km teren
    02:43 h 16.20 km/h
    Max prędkość:57.00 km/h
    Temperatura:1.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Czerwona Marsjańska góra nocą!

    Czwartek, 24 listopada 2011 · dodano: 25.11.2011 | Komentarze 1

    Jazda że hej, a nawet ho i haha. od 19
    Razem ze mną był Piotrek, Tomek, albo ja byłem razem z nimi...;) Kto to wie...

    Ja to zawsze bywa z Koną, tempo jest raczej bardziej niż mniej, więc trzeba używać nóg również na zjazdach.
    Pojechaliśmy zalewem, potem krzaczorami obok Wisłoka, gdzie żyją gigantyczne BOBRY!
    Dalej już jazda na Grochowiczną od strony babicy i jazda przez pola, gdzie stał sobie kiosk i chcieliśmy kupić piwko i snickersy. Okazało się że koleś nie miał koncesji i mógł sprzedawać tylko motyki i sztychówki.

    "No to jedziemy Radziu" :)

    Dalej po podjeździe Piotrek wpadł na pomysł by pojechać w las, bo tam na dole jest jakiś strumyk, potem się w górę jedzie i będziemy.

    Jedziemy w dół i nagle ciap, w bagienko. Ja mam całe buty jak świeżo wykopane ziemniaki. No to jedziemy przed siebie. Okazuje się że zrobiliśmy kółko i musimy znowu podjechać w górę (dobrze że nie w dół...). Drzemy. Piotrek na górze wpada na ten sam pomysł:P
    Skręcamy do lasu, ale tym razem drzemy ostro w lewo. Drzemy drzemy, ale niestety krzaczory. Po chwili wycofujemy się jak na ludzi roztropnych przystało :P
    Jedziemy pod Grochowiczną, potem las, krzyż, zjazd gdzie Tomek dostaje skrzydeł i zasuwa już mocno... (może po herbatce?:D:D)
    No i zdobyliśmy czerwoną górę...

    Potem w dół i jazda na Kielanówę przez pola i zagajniki.

    Dobra herbatka była heeeee....


    Znaleźliśmy fajny rower przy marsjańskiej górze :O

    Chociaż wszelakie przesłanki mówią, że jechał nim Tomek, ale kto to wie... ciemno było.

    Dane wyjazdu:
    50.90 km 35.00 km teren
    02:48 h 18.18 km/h
    Max prędkość:53.00 km/h
    Temperatura:-2.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Do czerwonego światełka jedziem!

    Wtorek, 22 listopada 2011 · dodano: 23.11.2011 | Komentarze 2

    Gorąco, upalnie, duszno...


    Można było sobie tak wmawiać na zjazdach gdzie zimnica dawała po uszach i twarzy.
    Ale na szczęście to nic dla endurowców z podkarpacia:D
    Jechaliśmy z Tomkiem i Pawłem (o ile dobrze pamiętam imię) w stronę nadajnika niedaleko Trzciany. Ostatni bastion podjazdów przez płaskimi jak stół terenami północnymi, czyli pradoliny karpackiej.
    Moja druga lampeczka też się przydawała na zjazdach, bo kolega Paweł nie miał zbyt mocnej więc jechał między nami.

    Kilkanaście km przez pola i szutry, a później zjazd do Nockowej, i dalej już podjazdem pod wielki las. Zimno że japierdziu. Ja miałem jeszcze lekki kaszel bo kilka dni miałem katar, ale jakoś dzisiaj gdy to pisze wszystko cudownie przeszło:D (to przez rower)

    Mimo jednej pary skarpetek i moich tanich butów (a jednak dobrych), nogi mi nie zmarzły. Tomkowi doskwierał trochę mróz (bo było poniżej zera), ale poskakał i było lepiej. Na polach i w lesie było trochę śniegu który spadł rano. W mieście szybko się roztopił, a tam leży pewnie i dziś.
    Leśny zjazd byłby teraz niebezpieczny, bo zrobiła się mała warstwa lodu, ale na szczęście podjeżdżaliśmy.
    Po wyjeździe z wielkiego lasu zjechaliśmy drogą do mogielnicy, a na zjeździe mało co nie wpakowaliśmy się w psa który biegał i był brązowy, więc przy 50km/h nie było go widać. Musiałem się drzeć by spieprzał.

    Przez pola w Racławówce dojechaliśmy na Zawiszy.



    Ciemno... zimno...


    Dziwne zdjęcie, bo próbowałem zrobić HDRa ze zdjęcia z lampą i bez lampy :)


    Niestety aparat siostry mimo większego zaawansowania robi jakoś gorsze zdjęcia, albo po prostu nie obczajam jego zachowań. Mimo że ta sama marka, ale wyższy model.

    Zapraszamy w czwartek o 19 na jazdę w teren!

    Dane wyjazdu:
    47.00 km 20.00 km teren
    03:04 h 15.33 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Ostra jazda na Magdalence...

    Sobota, 19 listopada 2011 · dodano: 21.11.2011 | Komentarze 1

    No ta to ma fajne krągłości... no i te dzwony...
    Piotrek nawet jeden poruszał :D

    Oczywiście chodzi o zjeżdżony szlak na Magdalenkę, czyli kaplicę.
    Wybraliśmy się oto pięknego zimnego dnia (a wiało czasami jak cholera...)
    3 fulle na 3 chłopa. Piotrek, Tomek (nasz nowy kompan) i ja ze swoim czołgiem.
    Ostatnio coraz częściej zaliczam glebe. Las jest pełny liści, nie znam niektórych szlaków, a nawet gdybym znał, to koleiny pojawiają się i znikają jak meandry na rzece, a nawet szybciej. Dobrze że prędkości nie są za wielkie. W sumie to przy większych rower zachowuje się jak duży żyroskop, a kto wie czy dwa ciężkie koła nie postawiły by tego roweru w pionie gdy ten już by leżał (ja mówiłem że on żyje!).

    Pojechaliśmy częścią trasy skandii, gdzie jeszcze wiszą folie i strzałki, więc śmiało można trenować na za rok.

    Olej hydrauliczny który super działał w cieple, niestety tym razem stał się zbyt gęsty...


    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    70.00 km 5.00 km teren
    04:00 h 17.50 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Z Asią na Strzyżów

    Czwartek, 3 listopada 2011 · dodano: 23.11.2011 | Komentarze 4

    Tym razem na czerwonym sztywniaku;)


    Więcej u Asi, bo innych zdjęć nie mam:p

    www.bikemap.net/route/1323954
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    6.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Jakby tu... co by tu i ile tego kurde się narobiło.

    Wtorek, 25 października 2011 · dodano: 25.10.2011 | Komentarze 5

    No i mam w końcu neta, przyzwoitego, a przynajmniej całkiem darmowego i do tego mobilnego
    Niestety nie pamiętam już gdzie jeździłem, wiem tylko jedno. Oba liczniki mają na koncie od ostatniego wpisu jakieś trylion dni temu, po parę km.
    Jeden ma 1263km, a drugi prawie 500km.
    No i pytanie, co tu teraz z tym fantem zrobić?

    Nic nie wpisywałem, bo miałem robotę po prawie 12h, gdzie ledwo żyłem lub po prostu jedynym moim pragnieniem było jak najszybsze położenie się w łóżku. Obecnie zasiliłem rzeszę młodych, pięknych, dobrze wychowanych i wykształconych... bezrobotnych

    Rower za to dostał prawie nowy napęd, czyli 3 nowe łańuchy jakże dobrze znanej wszystkim wietnamskiej firmie, która produkuje łańcuchy nawet do maszyn, czyli Yaban.
    Do tego przybyły dwie kasety, zębatka SLX, nowa opona, klocki i kilka pierdół.
    Nowym nabytkiem stał się też zapas izotonika na zimę (wiem, porąbało mnie ).
    Zrobiłem też wymianę uszczelek w domainie. Hula teraz pięknie. Olej hydrauliczny za 60zł za litr też powinien być dobry, szczególnie że 2.5W. Oryginalny JCB (taki tylko mieli w robocie za darmola, to wziąłem )

    Asi też zakupiłem oponki i różnego rodzaju pierdółki.

    Na koniec pytanie dla odwiedzających: Jak mam wpisać te km, zapomniawszy gdzie byłem?


    No to by było na tyle.
    Kategoria Moje zdjęcia