Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kundello21 z miasteczka Rzeszów - Racławówka. Mam przejechane 49918.67 kilometrów w tym 8920.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.92 km/h Ale liczy się jakość, a nie ilość...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
Jeździmy pod patronatem Forum Rowerowe Bikeforum.pl :
  • Najlepsze forum 

rowerowe

  • Wykres roczny

    Wykres roczny blog rowerowy kundello21.bikestats.pl

    Archiwum bloga

    Wpisy archiwalne w kategorii

    Moje zdjęcia

    Dystans całkowity:20222.01 km (w terenie 4791.61 km; 23.70%)
    Czas w ruchu:670:59
    Średnia prędkość:18.68 km/h
    Maksymalna prędkość:76.20 km/h
    Suma podjazdów:31699 m
    Suma kalorii:20000 kcal
    Liczba aktywności:319
    Średnio na aktywność:63.39 km i 3h 35m
    Więcej statystyk
    Dane wyjazdu:
    118.00 km 6.00 km teren
    05:58 h 19.78 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:1.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Pierwsza seta i litr na dwóch!

    Sobota, 7 stycznia 2012 · dodano: 08.01.2012 | Komentarze 14

    No to jedziemy panie Piotrku!
    Ale gdzie dzisiaj jedziemy panie Piotrku?
    - a jedziemy sobie w takie fajne miejsce
    - czyli gdzie?
    - w miejsce zwane przez tambylców Prządki, czyli miejsce gdzie wystają takie skały ponad góry.
    - daleko?
    - no będzie z 50km w jedną
    - czad. Jak to dobrze że na polu (podkarpacki slang) jest w miarę ciepło, bo aż 2 stopnie i prawie nie ma wiatru.
    - suuper. No to jedziemy.
    - O kurde Paweł, zapomniałem okularów, poczekasz?
    - jasne Piorek...
    I czekał Paweł nad zalewem, aż Piotrek wrócił.
    Po przejechaniu zalewu, wyjeździe z Boguchwały (Ej Bogu! daj na power) zaczęli gonić jednego bajkera...

    - Piotrek, gonimy gościa! zawsze to jakiś tunel :)
    - W porzo ziomek, ciśnij pedał! (do końca nie wiadomo czy dokładnie to powiedział Piotrek...)
    - Ale zasuwa! Odpuszczamy, bo przecież mamy jeszcze 35km do przejechania

    Gdzieś po minięciu Czudca, nasi bohaterowie tej jakże cudownej wyprawy, postanowili wypić cudowny eliksir...

    - Panie Piotrku, alę mnię się cudnie jedzię!
    - Mnię tęż Panie Pawle!

    - Już niedługo Strzyżów, trzeba wpaść do biedronki... przecież nie po to jechaliśmy by tam nie wpaść.
    - Tak, to był nasz cel, Pawle. Ale jednak warto zaliczyć prządki bo to prawie po drodze. Będziemy mieli z górki po mapie.
    - faktycznie, ale nie obracaj mapy, bo będziemy mieli pod górkę.
    - Spokojnie, znam się na tym, w końcu gegrę studiowałem :D:D

    I tak jechali Ci mężni wojownicy dwóch pedałów i widelców, w krainę pofałdowanych lasów i miejsca gdzie Łukasiewicz wydobywał ropę, gdy w USA biegali jeszcze indianie z Maverickiem.

    - Piotrek, nie wiem czemu Kona nie chciał z nami jechać...
    - też nie wiem Pawle...
    - W taki dzień to nawet Jezus by wstał, gdyby umarł, a Kona żyje, a nie wstał... wstyd to wszelakoż!
    - Przeto dobrze powiadasz Pawle, Piotr Kona mógł przyjechać na swoim węgielnym bicyklu z oponami mlekiem zalanymi. Swoją drogą, cóż za dziwaczna maszyna...

    Nasi dzielni jeźdźcy (jeden na Manguście, drugi zaś na jakimś niezidentyfikowanym poza-pocztowym pojeździe) Pięli się w górę, znaną jako Brzeżanka.
    Mająca 474m wysokości góra, znana była ze zjawisk osuwiskowych.
    Jeden dom nawet zjechał, a właściciel dostał w zamian pole ziemniaków sąsiada...
    Jakaż to była radość, gdy rano obudził się a tu tak łatwo o pyszne frytki! :D

    Dojechawszy na górę Piotr i Paweł, zasiedli na miejscu widokowym i skonsumowali wcześniej zakupioną w biedronce strawę.




    - Cóż za widok Pawle
    - Tak, i dość dobra widoczność... widać nawet Grochowiczną. Nie sądziłem że jest taka duża.
    - Ma niecałe 400m czyli całkiem ok.

    Pojechali dalej.
    Zjazd niczym przez Bieszczadzkie drogi, a na dole cała masa błotnistej brei rozproszonej na całym rowerze i spodniach.

    - Kurde, trochę terenu, a człowiek brudny jak świnia
    - Patrz, tutaj jest grób Admirała Nelsona Keitha zobacz:

    (Admirał Nelson Keith ( 1843-1898 ) angielski geolog i i eksploatator ropy naftowej. Był pierwszą osobą, która zajmowała się wydobyciem ropy naftowej w Węglówce na skale przemysłową. Początki eksploatacji sięgają 1888 roku. W Węglówce pracowali również jego synowie Karol i Edie. Karol był dyrektorem kopalni do 1914r. Obaj bracia wyjechali do Anglii przed wybuchem I wojny światowej. Na nagrobku widnieje napis „Nie ma śmierci. To co za śmierć uważamy, jest tylko przejściem do innego życia.)

    - o kurde blaszka i motyla noga! To również tutaj zaczęła się era ropy naftowej.

    Zmierzając ku suchej górze.


    - Piotrze, ale zacny podjazd.
    - Tak... myślałem że jest dłuższy
    - Ależ jest, przecież tam jest takie chwilowe wypłaszczenie

    Po jakimś czasie dojechawszy już na jakąś tam względną wyższość geograficzną itp, nasi kręcikorbiarze ujrzeli coś jak maczuga z kamienia.

    - Piotrze, już widać, jesteśmy prawie u celu!

    I ich óczom ukazalł się wysoki na paręnaście metrów wielki słup ze skały, wystający poza szczyt góry.
    Minęli jeszcze dwóch niezidentyfikowanych zjazdowców i ruszyli w stronę zamczyska widokowego...

    - Paweł, to po to jechaliśmy tyle w górę, by teraz zjeżdżać?
    - Piotrze, ależ nieee, jeszczę paręset metrów, a będziemy przy zamku, gdzie czeka nas jaskinia na skraju i miejsce na ucztowanie.
    - Zatem jedźmy
    ....

    -Ale piękny widok. Widać Cergową, a Piotruś jakby tam z tyłu. O i Połoniny też są.
    - Tak. Pijmy jedzmy hulajmy, bo radość to wielka!








    Jak powiedzieli tak i zrobili. W ruch poszła czekolada i pół litra wody.
    Tam kończy się historia mężnych rowerzystów, a zaczyna się jazda na ludzie.

    Na dole Piotrek gubi telefon, który rozsypuje się w kawałki, a z góry jedzie samochód i ciężarówa.

    - Piotrek hahaha aaaa! szybko bo zaraz samochód podzieli komóre na jeszcze mniejsze części!
    - Ee i tak jest stara :)
    (to pokazuje, jak wielki spokój potrafi zachować Piotrek nawet w takich sytuacjach)

    Zjazd do Krasnej wydaje się nie mieć końca. Dobre parę km jadą z górki.
    Na dole Paweł stwierdza, że czas już posmarować piszczący z bólu, łańcuch Piotrka, bo jego uszy nie zniosą tego na kolejnych 35km.

    - Piotrek, posmaruję Ci łańcuch, bo normalnie mnie serce boli jak to słyszę
    - nie trzeba, ważne że koła się kręcą
    - ależ trzeba, bo lżej się jedzie na smarze.

    (Smaru smaru, kręcu kręcu, pstryku pstryku - © by Monty Python)

    - no i od razu jest pięknie, a nie taki rudy 102 przez pustynię. Jeszcze stery zajrzę... A co to? Luzy jak stąd do Rzeszowa :O Piotrek, nieładnie tak. Zaraz zniweluję.
    - Ale przecież jest dobrze, koła się kręcą (ale to kwestia czasu kiedy przestaną sasasasa! )

    (kręcu kręcu - © by Monty Python)
    - Gotowe :) Od czego masz swojego mechanika rowerowego.
    - Och dzięki Ci mechaniku rowerowy! uratowałeś moje kulki... w sterach.

    No to jedziemy :)

    - Paweł, to może pojedziemy przez Sołonkę? to chyba będzie krócej, bo tylko jeden raz pod większy podjazd, potem zjazd juz cały czas.
    - Jedziemy.
    ...

    I pojechali dalej, przez Krainę dwóch serpentyn, gdzie Paweł podwoił się by szybciej na nią wjechać, a Piotrek opowiadał jak żałował że kupił korbę SLX (ale już mu przeszło)


    Takim oto sposobem dostali się na samą górę zwanej Przylasek.
    Niżej Budziwój, czyli coś czego nie powinno być na mapie, bo budzi to wuja, a wtedy on zły.

    Zalewem do domu, gdzie na Piotrka czekało 4 batony i masę rarytasów, które musiał sobie samemu ugotować i nawet samemu zjeść.
    Pawłowi pozostała tylko cała Pizza.




    ---------------------------------------------------------------------------
    Musiałem pokręcić się po mieście rowerem, w rowerowych sprawach, dlatego dopisałem te 10km

    Dane wyjazdu:
    42.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Jechałem z wiadrem.... i pod wiadr

    Czwartek, 5 stycznia 2012 · dodano: 06.01.2012 | Komentarze 2

    Duży wiatr, więc pomyślałem że pojadę sobie najpierw pod wiatr, a wrócę z wiatrem (najlepsza opcja na południe).
    No to dalej na Niechobrz górny i zjazd pod wiatr do Czudca. Na zjeździe tak wiało, że musiałem dokręcać do 20km/h, a przy cmentarzu maks to tylko 40km/h i to bez hamowania...
    Widoczność znakomita. Szkoda że nie dało się jechać gdzieś dalej. Pewnie byłoby widać wszystkie okoliczne większe górki.
    Bardo i Chełm jak na dłoni. Kopalina rzut beretem, a Rzeszów w dolinie też tak jakoś bliziutko.
    Pod wiatr trudno było rozpędzić się do 20 i raczej nie siłowałem się z wiatrem. jechałem praktycznie cały czas w okolicach 16-18km/h. Tylko na Kielanówce dałem czadu, bo był boczny.

    Z wiatrem za to bajecznie jak w snach:D naciskam delikatnie pedałka, a tu jadę sobie 34-40. Mocniej to nawet 50km/h :) I tak aż do Rzeszowa praktycznie z Czudca.

    W Babicy montują kolejne lampy uliczne na LEDach. Będzie trochę bezpieczniej. Chodniczek już jest.
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    0.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)
    Rower:

    Łożycho Howitzera jest nie do zajechania

    Wtorek, 3 stycznia 2012 · dodano: 03.01.2012 | Komentarze 4

    Po ponad 16 tysiącach km, nastał czas na wymianę łożyska w suporcie.
    Jak się później okazało, wcale nie musiałem tego robić. Luzy które miałem, to wina źle zamontowanych misek. Po prostu zapomniałem podłożyć jednej podkładki, przez co łożysko było za płytko w misce i miało luz.
    Z tej właśnie strony (lewa miska) złapało ono przez tą nieosiowość, maluśkie chrobotanie, więc profilaktycznie wymieniłem je na nowe. Prawa strona jest praktycznie jak nowa. Solidny suport. Ogólnie SRAM robi solidne rzeczy w sam raz dla mnie. Może kiedyś wymienię przerzuty na sramowskie...
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    0.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)
    Rower:

    Wszyscy robią podsumowania..

    Wtorek, 3 stycznia 2012 · dodano: 03.01.2012 | Komentarze 8

    Mam i ja :D
    Ha kurde! :D

    U mnie sezon się nie skończył. Trwa cały rok bez przerwy. Żałuję tylko, że nie udało się w tym roku pojechać w Beskidy, oraz że ekipa się wyłamała i nadal jeździ tylko 4 osoby. A przecież Rzeszów to miasto rowerów. Nie wiem co się dzieje...

    Ten rok za to był mocny od samego początku.

    W styczniu w porównaniu do tego roku było jednak trochę śnieżku...

    Luty - to kolejne dystanse. Sniegu mniej, za to przyjechał kolega z Stamper z Krk i zrobiliśmy we 3 (+Adapter) prawie setkę:


    Kolejna setka z Piotrkiem, gdzie poczułem co to lód...

    przy -6 :)

    Luty to też poważniejsza awaria mojego czołga, gdzie musiałem samemu zrobić sobie oś wahacza i jakoś to skrzętnie uszczelnić.

    Jakiś miesiąc rozważałem kilka wariantów, bo musiało byc to zrobione raz, a dobrze.

    Marzec - zacząłem znowu pracować, a w zasadzie rozkręcać serwis rowerowy.

    Rowerów było nawet całkiem sporo.
    Mało jeździłem, chociaż było kilka setek.
    Naprawiłem też wahacz w DB.

    Kwiecień - Było kilka super wyjazdów. Szczególnie z Piotrkiem.
    3 dniowa masakra w Bieszczadach i kilka jazd z Asią.





    Maj - Wciąż dużo serwisu i przypływ kasy na wycieczki.
    Do tego kilka niezłych wypraw z ekipą "sceniczną" :)
    Padł rekord przewyższeń, chociaż nie wiem czy nie został pobity w poprzednim miesiącu...

    Kolejne jazdy z Asią:)

    Zdołałem też złożyć nowy rower, na maksymalnie tanich częściach, a jednak nie makrokesza:)


    Oczywiście też był zapał na maratony, ale wystartowałem tylko w jednym...


    Za to szło mi bajecznie w tym błotku:) Nowe oponki to jest to...
    Miejsce 23, więc nie tak źle, jak na cyklokarpaty.

    Czerwiec - Już porządnie rozkręcam siebię i Asię.

    Zaliczam też 200km od zmierzchu do świtu, z nieugiętą ekipą Bikestats:


    Cel, to góry Słonne. Ognisko i jedno piwo na pięciu:D

    Dżungla w kopcach Jasienickich:


    Zaopatrzyłem się też w łatki na cały sezon:p

    oraz zrobiłem swój pierwszy w życiu łańcuch:D


    Zakupiłem też kamerkę:


    Lipiec - Oczywiście jak na złość, musiało lać cały lipiec... jakoś udało się jednak pojeździć między chmurami.

    Zaliczone ciekawsze nieznane górki w okolicach Sanoka.


    Sierpień - Oj się podziało:D Wymarzone jazdy w Bieszczady z Asią, czyli moją ukochaną bajkerką:)





    Nieudana 300km wycieczka, ze względów logistyczno-kartograficznych:p

    Dlatego Kona też z nami jest. Złączyliśmy się z dziewczynami... ;)
    W tym miesiącu, moja Asia pobiła swoje rekordy zarówno w terenie jak i na szosie. Pierdyknęła sobie 2 razy prawie 200km.



    Wrzesień - To rowerowa niechęć i zastój w kręceniu i prowadzeniu bloga. Wszystko przez pracę po 12h u wyzyskiwacza. Zrezygnowałem z pracy po miesiącu.

    Październik - Serwis mojego domaina i dampera.

    Niewiele jazdy, za to puściłem niezły spam, po wcześniejszych brakach...

    Listopad - Zaczęła się pora zimnej jazdy. Przez co większość ekipy dała sobie spokój, ale za to odnalazłem nową grupę, z którą śmigam juz cały czas.

    Grudzień - Dalszy ciąg w składzie nocnej ekipy. Praktycznie każdy zakupił lampkę na najmocniejszej diodzie i zasuwamy co wtorek i czwartek od 19 w tereny.


    I to by było na tyle.
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    37.00 km 15.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Tunel i 9 tysiąc wpadł

    Czwartek, 29 grudnia 2011 · dodano: 29.12.2011 | Komentarze 2

    Wcześniej jeszcze nprawiałem pralkę. Sypnęły się łożyska i bęben siadł.
    3 lata temu zgubiłem dowód osobisty, a dzisiaj patrzę... jest w bębnie pralki:D
    Tak się pieron zaklinował, że nie wydostanę go już. Za to przynajmniej wiem, że nikt nie wziął wtedy na mnie żadnego kredytu...
    Dowiedziałem się też, że takie uszczelniacze, czyli uszczelki olejowe, można kupić za grosze w sklepie. Chyba pokombinuję z XCRem ;)

    O 19 za to jak zwykle jazda terenowa z ekipą. Piotrek, Tomek i Łukasz.
    Tym razem przyjemne błotko i jak zawsze wesoła atmosfera.

    Na koniec pojechaliśmy na darmową myjkę, gdzie leje się woda zapobiegając zamarznięciu. Więc wszyscy dopadliśmy spryskiwacz i korzystamy hehe
    Tomek znalazł 1zł więc zafundował mi proszkowe mycie. Sobie zresztą też.
    Takim sposobem każdy miał czysty rower.

    Później pojechałem do Piotrka po klucz do suportu.
    Wracałem tunelem, który właśnie dzisiaj otworzyli. Ten tunel to wybawienie dla jeżdżących nad zalew. Można w sumie dojechać od Boguchwały aż do centrum miasta, omijając jakieś trylion skrzyżowań.



    A tak jeszcze dwa dni temu:


    Dane wyjazdu:
    70.00 km 30.00 km teren
    04:20 h 16.15 km/h
    Max prędkość:44.00 km/h
    Temperatura:-5.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Do lasa na śniegasa!

    Czwartek, 22 grudnia 2011 · dodano: 23.12.2011 | Komentarze 4

    Bez kolców lepiej nie jechać. Przekonał się o tym Tomek, który wypadł na zakręcie i uczynił awarię, swojej dolnej części napędowej nogi (czyt. kostce)
    Więc jak przystało na roztropnego Tomka, postanowił nie powiększać strat i zawrócił do domu.
    My za to z ekipą, czyli Pawłem i Łukaszem
    Ruszyliśmy w stronę Wilczego.
    Na postoju zimno jak cholera, więc naginamy ostro, żeby się rozgrzać.
    Zjeżdżamy lasem do Lecki, aż tu nagle...
    Widzimy światełko:D
    To Kona zasuwa i okazuje się że ścigał nas od Budziwoju, ale zgubił w Przylasku.
    No to ekipa sie uzupełniła. Potem podjazd na zielony szlak, pod Wilcze.
    Kona zasuwa jak zwykle, pogłębiając zamarznięte kałuże, ale za to mieliśmy już przetarty szlak, bo na Wilczym było jakieś 5-7cm śniegu, czyli jechało się już super. Na górze zdjęcie i chwila postoju:


    Ogólnie było super:)W takiej temperaturze trzeba naginać, bo gdy jedzie się wolno, to robi się zimno.
    Powrót żółtym szlakiem, tam Łukasz i Paweł wpadają w podobny poślizg w tym samym miejscu:)
    Ja z Piotrkiem jedziemy jeszcze w teren, bo nam zawsze mało, czyli zjazd do Babicy czarnym szlakiem do DH, gdzie moje kolce się przydały, a Piotrek zaliczył taki połowiczny przelot przez kierownice, przy prędkości bliskiej 0 ;)
    Jeszcze tylko podjazd serpentynką na Grochowiczną i zjazd tradycyjnie do Lutoryża.
    Moja lampeczka cały ten wyjazd przeżyła na jednej paczce aku (po angielsku: battery pack :D:D)

    Film od Pawła:
    &feature=g-all-u&context=G272e1bfFAAAAAAAAAAA
    Mapka:


    Dane wyjazdu:
    37.00 km 15.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:32.00 km/h
    Temperatura:-3.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Uciekamy Pietrkowi :D

    Wtorek, 20 grudnia 2011 · dodano: 23.12.2011 | Komentarze 3

    O 19 wybieramy się tradycyjnie na nocne jazdy w teren, więc po odczekaniu 10 minut, ruszamy bo nikt nie przyjechał. Jedziemy we trzech. Ze mną Paweł i Łukasz.
    Zasuwamy sobie mniej więcej podobną trasą na Magdalenkę.

    Gdy jesteśmy jeszcze w Rzeszowie, to Piotrek dzwoni, że przyjedzie, tylko jest taki problem... że będzie nas szukał po śladach na szlaku :D
    Niestety my nie możemy czekać, bo jesteśmy ubrani za zimno jak na spacery, więc jedziemy dalej. Skręcamy w las, zjeżdżamy gdzieś i nie wiemy gdzie jesteśmy.
    Piotrek znowu dzwoni, mówię mu, że nie wiem gdzie jestem, więc będzie trudno nas znaleźć (pamiętajmy że jest noc).
    Wyjeżdżamy z miejsca na jakąś drogę, aż nagle widzimy za sobą światełko.
    To Piotrek. Jakimś cudem (tak tak) odnalazł nas w terenie i do tego przyjechał na slickach (po śniegu) i bez rękawiczki...
    Pełny podziw Piotrek :D

    Dalej już razem drzemy w terenie do Rzeszowa.



    Dane wyjazdu:
    0.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)
    Rower:

    Zimówka dla Asi

    Wtorek, 13 grudnia 2011 · dodano: 14.12.2011 | Komentarze 4

    W końcu moja Asia ma rower do jazdy na uczelnie, który można przypiąć bez obaw. Oczywiście Ulockiem.
    Rower to bajk mojej siostry, która już ma nowy, a ten stał kilka lat na balkonie i się kurzył. Wymieniłem tylko hamulce i manetki na jakieś bardziej odporne.
    Do tego jeszcze błotniki, wzmacniane zipami, żeby nie dyndały. Tylny jest przedłużony o kawałek zrobiony ze starego. W sumie wszystko wyszło nawet ok.

    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    3.00 km 0.00 km teren
    h km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    Najnowsza wersja XTRa już w POLSCE!

    Poniedziałek, 12 grudnia 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 5


    Ta wersja wymiata wszystko, mimo że nie jest miotłą. Najnowsza przerzutka obsługuje pasujące każdemu aż 6 zębatek. Sataniści moga sobie kupić 3 takie przerzutki, co by wrzucały im 666 zębatek. Oczywiście rowery muszą być czarne.
    Przerzutka też jest czarna...
    Odporna nawet na wjechanie w wodę, lub kradziejstwo spod uczelni, bo nie widac co to za model.
    Do tego obudowa jest zmywalna, rozciągliwa i można sobie zrobić samemu w domu, przy użyciu oryginalnych nożyczek XTR (jedyne 699zł, behemoty mają 33zl taniej)

    Nie trzeba regulować, bo nie ma śrubków ani niczego prawie wewnątrz. Chyba że urwie się wszystko, to wewnątrz znajdzie sie na zewnątrz... z tym że dalej nie będzie trzeba regulować:)

    Czekamy jeszcze na wersję przerzutki przedniej, oraz korbę w tym nowym dizajnerskim szarpnięciu się japońskiego mistrza Dend-ka!
    Kategoria Moje zdjęcia


    Dane wyjazdu:
    100.00 km 5.00 km teren
    04:45 h 21.05 km/h
    Max prędkość:0.00 km/h
    Temperatura:0.0
    HR max: (%)
    HR avg: (%)
    Kalorie: (kcal)

    A na Brzeżance zima :)

    Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 11.12.2011 | Komentarze 8

    Zrobiłem sobie taką seteczkę na rozgrzanie, bo wiadomo, że w zimie nie ma to jak seta:D
    Czym wyżej tym zimniej, jak widać na zdjęciach.

    Tak było na podjeździe na Brzeżankę, który z daleka wygląda tak:

    A troszkę wyżej już tak:


    Na górze mrozik trzymał bo nawet zacząłem czuć palce, ale to dlatego ze się zasiedziałem na miejscu widokowym

    Nie chce mi się opisywac tej trasy, bo chyba każdy jechał tam z milion razy:) Nie?
    Ogólnie było szosowo, tempo takie ok jak na moje możliwości. Na zjazdach niestety musiałem hamować do kilkunastu km /h bo było sporo lodu, a na Brzeżance koleiny lodowe.

    Po dotarciu na górę moim oczom ukazał się śnieg:D i od razu zachciało się jechać dalej. Śniegu i lodu było aż do Węglówki, czyli z 5km.


    Chwila postoju na miejscu do picia... herbatki z termosu;)


    Słoneczko nawet przygrzewało.

    Później zjazd do Węglówki i jazda w stronę Krasnej:


    W dali Góra Czosnki, z której zjeżdżaliśmy z Koną na wypadzie na Strzałówkę.
    Teraz pewnie dałoby się tam spokojnie jechać, bo mróz złapał, a w lesie wbrew pozorom nie jest tak mokro jak się wydaje.


    I oczywiście nadajnik wszelakich fal elektromagnetycznych na Podkarpacie, a nawet dalej:

    Sucha Góra.

    Dalej zjazd do Lutczy, ale skręciłem znowu na Strzyżów, bo lubię to miasteczko. Powrót praktycznie szosą czerwoną, czyli krajówką.